Kupię jeszcze raz, czyli prawdziwe perełki do makijażu
W morzu nowości, kupowania i testowania ciągle nowych kosmetyków są też takie produkty, do których chętnie wracamy. Uwielbiam nowinki i myślę, że wiele z nas tak ma, że lubi, gdy pojawi się w naszych rękach coś świeżego i innego. Jednak wśród kosmetyków są też hity, do których regularnie wracamy, takie prawdziwe perełki do makijażu i ochy kosmetyczne. Co jakiś czas moje hity przewijają się w różnych postach - tym razem też odkryłam takie kosmetyki, do których na pewno wrócę, kupię ponownie lub już to zrobiłam. W tym wpisie zatem polecę Wam moje hity do makijażu, które warto mieć i które się u mnie świetnie sprawdzają.
Kupię jeszcze raz, czyli prawdziwe hity do makijażu
Jakie kosmetyki do makijażu warto kupić?
Drogeryjny podkład Wonder Match Eveline
W tym zestawieniu oczywiście nie mogło zabraknąć podkładu, którego używam od kilku miesięcy non stop. Na jego rzecz odstawiłam nawet mój ukochany podkład ze Smashboxa, Studio Skin, którego używam od lat i zużyłam już dobrych kilka butelek. Podkład Wonder Match z Eveline dobrze sprawdza się na mojej normalnej, przetłuszczajacej się w sferze T, cerze. Przede wszystkim wyrównuje koloryt, ma krycie, które można stopniować, ładnie wygładza skórę i długo się utrzymuje. Jak na drogeryjny podkład ma naprawdę przyzwoitą trwałość, mocniej przypudrowany wytrzyma cały dzień. Nie tworzy maski czy skorupy, jak mocno zastygające podkłady, ale też nie migruje i nie przesuwa się po twarzy. Mój kolor to 10 Light Vanilla.
Bardzo go lubię, mam już kolejne opakowanie, które niebawem sięgnie dna i na pewno kupię go ponownie. Nie jest też drogi (koszt to około 30 zł), ja kupuję go w drogeriach internetowych przy okazji nieco większych zakupów kosmetycznych, żeby nie płacić za wysyłkę i wystarcza mi na kilka miesięcy (oczywiście wszystko zależy od tego, jak często używacie podkładu i jaką ilość aplikujecie, natomiast uważam, że mimo wszytko jest wydajny).
Cień bazowy Mono Matt nr 505 My Secret
Pojedynczy cień do powiek 505 z My Secret
to mój must have od ponad 7 lat! Specjalnie sprawdziłam archiwum bloga,
kiedy polecałam Wam ten cień i pojawiał się on w różnych zestawieniach
już od 2015 roku. Od tamtej pory zużyłam wiele opakowań, choć ten cień
jest niesamowicie wydajny
W czym tkwi jego fenomen? To cień bazowy, w jasnym neutralnym kolorze,
który nakładam niemal za każdym razem, gdy wykonuję makijaż oczu.
Nakładam go na bazę pod cienie i on sam stanowi bazę dla całego makijażu
i kolejnych cieni. Jest mocno napigmentowany, ma nieco kredową,
ale jednocześnie miękką, konsystencję, która bez problemu zostaje na
powiekach. Jest ogromna różnica w tym, jak wygląda cały makijaż z tym
cieniem a bez niego. Gdy go użyję, inne cienie zwiększają swoją pigmentację, łatwiej się je nakłada i blenduje i utrzymują się dłużej.
Nie znalazłam jeszcze w żadnej palecie cieni, nawet z wyższej półki,
cienia bazowego, który tak dobrze by mi się sprawdzał, jak ten.
Uwielbiam i kupuję, gdy tylko mi się kończy. W dodatku nie jest drogi,
bo kosztuje w graniach 10 zł. Na zdjęciu poniżej to ten cień po prawej stronie w bladoróżowym opakowaniu.
Wygładzający puder Hi Rice Paese
Puder Hi Rice z Paese w odcieniu 10 Light Beige kupiłam w czerwcu ubiegłego roku, czyli mam go już prawie rok i od tamtej pory używam go w niemal każdym makijażu. To puder w formie sypkiej, który ma delikatny, beżowy kolor, który dodatkowo zwiększa krycie podkładu, ale przede wszystkim lubię go za wygładzenie skóry i porów. Dzięki niemu makijaż jest ładnie scalony a skóra wydaje się być jeszcze gładsza.
Gdy chcę dodatkowo zwiększyć trwałość makijażu, nakładam w strefie T lub omiatam całą twarz pudrem matującym, natomiast ten z Paese cenię właśnie za właściwości wygładzające, scalające i wizualne na skórze. Puder jest już na wykończeniu i polubiłam go tak bardzo, że chętnie kupię kolejne opakowanie. Porównywałam go też ze słynnym pudrem z Laura Mercier i możecie sprawdzić poniżej, jak wypadł.
Wyjątkowy róż do policzków Rockateur Benefit
Uwielbiam róże do policzków, swego czasu miałam ich sporą kolekcję. Aktualnie mam dwa pojedyncze róże oraz paletę z Benefitu, w której też znajdziemy oprócz pudrów brązujących, róże do policzków. I właśnie mój zachwyt jednym z nich trwa już od kilku lat. Mówię tutaj o różu do policzków Rockateur Benefit. Ma idealny odcień, który mi pasuje, nie jest to chłodny róż ani zbyt ciepły - to coś pomiędzy brzoskwinią a brudnym różem.
Ubolewam na tym, że już mi się skończył bo był to mój wielki hit. Zarówno aplikacja, konsystencja jak i trwałość była na wysokim poziomie, bez problemu się blendował, nie zostawiał plam, był odpowiednio twardy, więc od razu nabierałam odpowiednią ilość produktu i nie musiałam się obawiać, że zrobię sobie nim krzywdę. Niesamowicie wydajny, świetnie wyglądał na policzkach - naturalnie, zdrowo i elegancko. Zdenkowałam zarówno ten róż jak i Dandelion, została jeszcze Galifornia, jednak ten róż nie zawsze pasuje i muszę z nim uważać. Bardzo chciałabym kupić ponownie róż Rockateur, albo znaleźć tańszy zamiennik - bo pisząc ten wpis, szukałam go w sieci i chyba jest już niedostępny.
Trwała baza pod cienie do powiek Golden Rose
W swojej toaletce aktualnie mam dwie bazy pod cienie. Jedną z nich dopiero testuję i opowiem o niej więcej za jakiś czas, druga już się kończy i to ją dziś chcę polecić. Mowa tutaj o bazie pod cienie Eyeshadow Primer z Golden Rose. Mam tłuste, opadające powieki, dlatego zawsze zanim nałożę cienie, sięgam po bazę. Poza tym, baza nie tylko zwiększa trwałość cieni ale także sprawia, że lepiej się nakładają i są bardziej napigmentowane.
Ta z Golden Rose bardzo dobrze mi się sprawdzała - podbijała kolor cieni, przedłużała ich trwałość i cienie nie rolowały się, jak to czasami bywa. Poza tym, była bardzo wydajna i używałam jej naprawdę przez długi czas (taka tubka wystarczy nawet na 1,5 roku albo i 2 lata!). Miała beżowy kolor, nie była tłusta, po nałożeniu wystarczy odczekać kilka chwil, po czym nakładać cienie. Ja zawsze delikatnie ją przypudrowuję, co jeszcze bardziej zwiększa trwałość. Bardzo dobry produkt, do którego wrócę za jakiś czas, bo nie jest droga a świetnie się sprawdza.
Najlepsza gąbka do nakładania podkładu
Na koniec jeden gadżet, który nieustannie towarzyszy mi podczas wykonywania makijażu. Mowa tutaj o gąbce do makijażu z Boho Beauty. Kilka lat temu pędzel do podkładu zamieniłam na gąbkę. Sporadycznie sięgam po pędzel, w większości przypadków korzystam z gąbki. Sam sposób nakładania bardzo mi odpowiada i to, jak wygląda potem cały makijaż.
Testowałam i testuję go jakiś czas różne gąbki, ale zawsze wracam do tych z Boho Beauty. Są odpowiednio miękkie, dobrze aplikuje mi się nimi podkład, który ładnie stapia się ze skórą i dobrze wygląda na twarzy. Ja upodobałam sobie te jasnoróżowe, najlepiej mi się z nimi pracuje. Są też "wydajne" - to znaczy, nie niszczą się tak szybko, nie pleśnieją, jeśli dobrze o nie dbamy, nie są śliskie i podkład nie zjeżdża z nich, bo i z takimi gąbkami się spotkałam. Cenowo też wychodzą korzystnie, czego chcieć więcej. Dla mnie hit!
Na stronie bohobeauty.pl lub kosmetykomania.pl nadal macie kod zniżkowy -20% na produkty Boho Beauty (pędzle, gąbki do podkładu): BOHO20.
Znacie te kosmetyki? Jaki kosmetyk jest Waszym hitem, do którego regularnie wracacie?
ZOBACZ TAKŻE: