Wieczorne rytuały, czyli co robię przed snem i czego używam
Wieczór to dobry moment przed snem, w którym warto się zrelaksować i wyciszyć. Zazwyczaj cały dzień pracujemy na pełnych obrotach, mamy wiele spraw i rzeczy do zrobienia, często też długo siedzimy, a nasze ciało jest spięte i zestresowane. Warto wypracować sobie wieczorną rutynę, która pozwoli nam na odprężenie się, wyciszenie i będzie przyjemnym momentem, na który z niecierpliwością będziemy czekać. Takie wieczory w stylu slow life pozytywnie wpłyną na cały nasz organizm. W tym wpisie pokażę Wam jak wyglądają moje wieczorne rytuały - co lubię robić dla siebie, co pomaga mi zredukować stres i oczyścić umysł. Mam nadzieję, że coś Was zainspiruje i być może również wprowadzicie taki element u siebie.
Wieczorne rytuały, czyli co pozwala mi się zrelaksować i oczyścić umysł po całym dniu
Dokładny demakijaż i dłuższa pielęgnacja twarzy
Rano, nie zawsze mam czas na to, aby na spokojnie wykonać masaż twarzy czy nałożyć różne maseczki, dlatego od pewnego czasu wypracowałam sobie wieczorną rutynę i te kilka-kilkanaście minut staram się poświęcić pielęgnacji. Oczywiście zaczynam od dokładnego demakijażu - stosuję dwuetapowe oczyszczanie, a właściwie nawet takie składające się z trzech kroków, które pozwala mi w pełni usunąć wszystkie zalegające na twarzy produkty. Wtedy mam pewność, że żaden kosmetyk nie został na skórze, co mogłoby spowodować wysyp niedoskonałości a i kolejne kosmetyki będą w stanie odpowiednio zadziałać.
Po wykonanym demakijażu, w zależności od potrzeb mojej skóry, wykonuję peeling lub nakładam maseczkę. Częściej wybieram te w tubce niż w płachcie, choć od czasu do czasu lubię też taką sobie nałożyć. To, co nowego pojawiło się w mojej pielęgnacji to płatki pod oczy. Teraz w miarę regularnie staram się je nakładać - skóra po ich zastosowaniu jest bardziej nawilżona, elastyczna i gładka. Takie płatki fajnie też działają rano - zmniejszają opuchliznę i cienie pod oczami i ich chłód przyjemnie pobudza.
W mojej pielęgnacji jest też miejsce na masaż twarzy. Czasami wykonuję go samymi dłońmi, innym razem sięgam po Foreo Bear, a także lubię bańkę do masażu. Nakładam wtedy olejek lub olejowe serum i przesuwając bańkę, wykonuję masaż. Bańka pomaga na obrzęki twarzy, poprawia owal, działa liftingująco, pobudza krążenie, rozluźnia zaciśnięte mięśnie żwaczy a także sprawia, że serum czy olejek o wiele lepiej się wchłania. Bańkę stosuję kilka razy w tygodniu - zajmuje to niewiele czasu, a jest to taki dodatkowy krok do tego, aby moja skóra wyglądała lepiej.
Oczywiście na koniec, nakładam ulubiony krem do twarzy oraz krem pod oczy. Wszystko staram się robić wolniej, precyzyjnie, dzięki czemu mam wrażenie, że skóra jest bardziej zaopiekowana a kosmetyki dobrze zaaplikowane, lepiej działają. Od kilku lat w tej kategorii sięgam po naturalne kosmetyki - moja skóra je lubi, dobrze się sprawdzają, więc nie szukam alternatyw. Lubię testować nowości i odkrywać perełki - zwłaszcza wśród polskich marek - uważam, że polski rynek ma wiele dobrego do zaoferowania, cały czas powstaje wiele firm, które przykładają się do tworzenia swoich produktów i robią to z należytą uwagą i dbałością o szczegóły.
Szczotkowanie ciała
Odkąd wprowadziłam rytuał szczotkowania ciała to nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez niego. Regularnie wieczorem sięgam po szczotkę - efekt jest naprawdę rewelacyjny! Ciało jest przede wszystkim mocno wygładzone, jędrne a nałożony potem balsam o wiele lepiej się wchłania. To zajmuje dosłownie chwilę, a efekty są naprawdę widoczne - przed kąpielą warto poświęcić ten czas na taki rytuał - jak wejdzie Wam to w nawyk to już mechanicznie będziecie sięgać po szczotkę. Sama ograniczyłam też stosowanie peelingów - używam ich rzadziej ze względu na to, że szczotka sama wygładza skórę.
Czysta przestrzeń i czysta głowa
Wieczorem, lubię usiąść na kilka chwil i zastanowić się, jak będzie wyglądał kolejny dzień. Często planuję sobie różne rzeczy, zapisuję istotne informacje, o których nie chcę zapomnieć. To pozwala mi także oczyścić głowę, nie myśleć o tym cały czas, co wpływa także na jakość snu. Oprócz tego dosłownie kilka minut poświęcam na uporządkowanie przestrzeni wokół siebie. Odkładam rzeczy na miejsce, chowam umyte naczynia do półki, segreguję dokumenty na biurku itp. Rano, gdy widzę czystą przestrzeń wokół jest mi o wiele łatwiej zacząć dzień, nie jestem przebodźcowana, czysta kuchnia cieszy swoim wyglądem, a biurko nie straszy stosem papierów.
Czas na przyjemności: książka, podcast, muzyka
Wieczorem staram się także znaleźć odrobinę czasu na swoje przyjemności. To coś, co nawet po ciężkim dniu sprawia, że mam poczucie, że zrobiłam coś dla siebie. Lubię czytać, więc nawet kilkanaście minut z książką mnie odpręża, uspokaja i poprawia nastrój. Moją małą miłością stały się też podcasty. Uwielbiam zwłaszcza te rozwojowe, z których mogę dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. Słuchowiska o stylu życia, minimalizmie, finansach, budżecie ale także wywiady i rozmowy z interesującymi ludźmi to wszystko mnie inspiruje i sprawia, że w głowie pojawia się mnóstwo pomysłów związanych z moim życiem czy pracami, jakie wykonuję. Lubię także słuchać muzyki - ostatnio cały czas słucham polskich artystów - uważam, że mamy naprawdę świetne zaplecze i wielu jeszcze mało znanych, ale bardzo ambitnych i niesamowitych artystów.
Aromaterapia + mata do akupresury
To po prostu moja miłość tego roku. Aromaterapia w połączeniu z matą do akupresury to moje odkrycie i coś niesamowicie odprężającego. Przygaszone światło, muzyka do aromaterapii w tle, mata i dyfuzor z olejkami eterycznymi to coś, na co czekam cały dzień. Świetnie rozluźnia spięte ciało po całym dniu, mata przynosi ulgę przy bólach pleców, a zapach pozwala się zrelaksować i uspokaja przed snem. Olejki mają wiele różnych właściwości - są antybakteryjne, wyciszające, pomagają także przy przeziębieniu czy zatkanych zatokach - nie jeden raz "uratowały" mi życie i pomogły przy takich dolegliwościach. Moim ulubionym jest olejek pomarańczowy z powodu walorów zapachowych, ale lubię także sosnowy, eukaliptusowy czy miętowy ze względu na ich działanie. Oczywiście mam ich więcej i w zależności od tego, co chcę osiągnąć, taki olejek aplikuję do dyfuzora.
Wyciszająca, aromatyczna kąpiel
Co jakiś czas, zamiast szybkiego prysznica, lubię też przygotować sobie wyciszającą, dłuższą kąpiel. Czasami jest to kąpiel z musującą kulą, innym razem z barwiącym wodę proszkiem, natomiast coraz częściej stawiam na kąpiel, która przypomina doznania w strefie spa, saunie czy grocie solnej. Sięgam wtedy po solanki. Mam kilka butli z różnymi solankami z Zabłocia, lubię też kompleks solny z Armed. Są to specyficzne zapachy, natomiast przywołują u mnie od razu wspomnienia z różnych miejsc, w których korzystałam z zabiegów spa. Rozluźniają napięte ciało, odprężają, a także rewelacyjnie inhalują i radzą sobie z zatkanym nosem. Sięgam po nie także wtedy, gdy czuję zbliżające się przeziębienie, gdy przemarzłam i "coś mnie bierze". Takie kąpiele rozgrzewają, pobudzają krążenie a także łatwiej mi się po nich zasypia.
Ograniczam korzystanie z telefonu
Żeby wyciszyć się przed snem, staram się nie korzystać z niego tuż przed zaśnięciem. Bywa różnie, ale coraz częściej odkładam go na bok i nie sięgam po niego. Niebieskie światło negatywnie działa na wzrok, ale także zaburza rytm snu. Poza tym, zbyt dużo bodźców też nie jest wskazane przed zaśnięciem. Jeżeli już korzystam z niego to włączam sobie tryb czytania - światło nie jest tak jaskrawe i męczące. Wypracowałam sobie również taki nawyk, że nie zabieram telefonu do sypialni. Przed snem zostawiam go w innym pokoju tak, aby nie kusił i żebym po niego nie sięgała i nie traciła czasu na bezsensowne scrollowanie. To też pozwala mi ograniczyć spędzany czas przed telefonem. Dzięki temu szybciej zasypiam, mam tego czasu więcej przed snem i mogę go wykorzystać na przykład na czytanie książki.