Co mi dał minimalizm | 7 korzyści, które zyskałam!
Minimalizm to nurt, z którego wiele się nauczyłam. Wprowadziłam go do swojego życia i choć nigdy nie będę pewnie typową minimalistką, która posiada tylko 100 rzeczy, to czerpię z niego to, co najlepsze dla mnie i wiele mnie nauczył. O tym, właśnie będzie w tym wpisie. Co dał mi minimalizm? Co się zmieniło w moim życiu? Czego mnie nauczył i jakich zmian dokonałam dzięki minimalizmowi. Jeśli czujecie się przytłoczeni, macie za dużo rzeczy, czujecie się przebodźcowani - warto przyjrzeć się bliżej Waszemu życiu oraz wprowadzić kilka zmian, które sprawią, że życie będzie prostsze. Nie trzeba od razu przewracać wszystko do góry nogami, czasami wystarczą drobne zmiany, aby poczuć większy komfort, zadowolenie i spokój. I w tym może pomóc minimalizm.
7 korzyści, które dał mi minimalizm
1. Mniej sentymentów, łatwiejsze pozbywanie się rzeczy
Minimalizm sprawił, że pozbywanie się rzeczy stało się dla mnie o wiele łatwiejsze. Był czas, kiedy gromadziłam niemalże wszystko, ciężko mi było coś wyrzucić, oddać, sprzedać czy zwyczajnie się tego pozbyć. Wszystko o czymś przypominało, mnóstwo sentymentów i myśli, że "jeszcze może się przydać". Minimalizm uświadomił mi, że nie wszystko jest mi potrzebne i nie muszę wszystkiego mieć. Nie wracam już do przeczytanych książek? Oddaję je. Sukienka była założona przeze mnie dwa razy? Idzie na sprzedaż. Staram się nie przywiązywać do każdej posiadanej przeze mnie rzeczy. Oczywiście, są takie przedmioty, których ciężko byłoby mi się pozbyć i wcale tego nie chcę. Jednak nie robię graciarni z mojego domu, nie trzymam czegoś tylko dlatego, że kiedyś to kupiłam czy dostałam. Jeśli nie korzystam z niej, leży miesiącami to istnieje małe prawdopodobieństwo, że wrócę do tej rzeczy i będę jej używać. Coraz częściej pozbywam się takich rzeczy i dobrze mi z tym.
2. Oszczędności i dodatkowa gotówka
Pozbywanie się rzeczy uświadomiło mi również, że wcale nie muszę na ich miejsce kupować czegoś innego. Liczba przedmiotów się zmniejszyła, ale także moje podejście do zakupów się zmieniło. Kupuję o wiele mniej, zastanawiam się kilka razy przed zakupem danej rzeczy, tworzę także listy zakupów i wybieram świadomie. Ograniczyłam wydatki w różnych kategoriach, m.in. w sferze kosmetycznej, ubraniach, książkach, nie kupuję także zbędnych bibelotów i ozdób. Dzięki temu, że nie wydaję pieniędzy na co popadnie i kontroluję wydatki, jestem w stanie zaoszczędzić. Tak naprawdę nic na tym nie tracę, nie ograniczam się mocno, a po prostu kupuję to, co faktycznie jest mi potrzebne lub ewentualnie sprawi mi radość. Natomiast zakupy pod wpływem impulsu są ograniczone niemalże całkowicie - to na nie szło najwięcej pieniędzy. Mam również metodę, że jeśli chcę coś kupić, to najpierw staram się czegoś pozbyć, najlepiej sprzedać i tę kwotę przeznaczam na tę rzecz lub dokładam do większej sumy. I w taki sposób, książki, które trafiły do mnie w tym roku tak naprawdę nic nie kosztowały, ponieważ część pochodziła z wymiany (wymieniłam moje przeczytane książki na inne, nowe dla mnie) lub sprzedałam swoje np. na olx, a za tę sumę kupiłam coś nowego. To także ma jeszcze jedną zaletę - rzeczy się nie mnożą i nie jest ich coraz więcej, więc nie zagracam przestrzeni. Poza tym, szukam oszczędności tam, gdzie to możliwe - poluję na fajne promocje, kupuję z kodami rabatowymi, z darmową dostawą na allegro smart czy przez refunder, gdzie za każdy zakup otrzymuję pewien zwrot pieniędzy (czasami jest to 2zł, innym razem 10zł). O tym pisałam już w innym wpisie, gdzie mówiłam, jak łatwo dostałam 200 zł za samo kupowanie przez wtyczkę refunder, dlatego jeśli ten temat Was ciekawi to odsyłam do tamtego wpisu.
3. Uporządkowana i czysta przestrzeń
Oczywiście, minimalizm dał mi również uporządkowaną i czystą przestrzeń. Jako, że nie kupuję już zbędnych rzeczy, nie mam też mnóstwa niepotrzebnych przedmiotów, które pojawiają się w zastraszającym tempie. Tak naprawdę nie muszę poświęcać całego dnia na porządki bo i tych rzeczy nie mam wiele. To właśnie one sprawiają, że wokół nas panuje chaos, za każdym razem musimy wszystko porządkować, odkładać na miejsce, przestawiać i układać. Im mniej mamy niepotrzebnych rzeczy, tym lepiej dla nas. Gdy ktoś wpadłby z niezapowiedzianą wizytą, nie muszę się martwić, że mam ogromny bałagan. W salonie właściwie zawsze panuje porządek bo jest tam tylko to, co faktycznie powinno się tam znaleźć. Nie pojawiają się tam porozrzucane ubrania, książki, nie ma tam mnóstwa ozdób czy dodatków, dlatego bardzo łatwo jest ogarnąć taką przestrzeń i nie muszę poświęcać jej wiele czasu. Poza tym, zawsze staram się odkładać rzeczy na miejsce, co też pomaga w utrzymaniu porządku.
4. Wolna i czysta głowa
Najgorsza sytuacja to taka, gdy rzeczy przejmują nad Tobą kontrolę. Są wszędzie, spędzasz czas na ich porządkowaniu i chowaniu, przekładaniu z miejsca na miejsce i ciągle o nich myślisz. Minimalizm dał mi wolną i czystą głowę, nie muszę już skupiać się na przedmiotach, których nadmiar mocno mnie przytłaczał. Minimalizm wprowadził ład i harmonię, wybieram też rzeczy w bardziej stonowanych kolorach, które nie tworzą miszmaszu i chaosu a przy których można spokojnie się zrelaksować. Takie stonowane wnętrze pozwala mi pomyśleć, skupić się i przede wszystkim odpocząć.
5. Więcej czasu na przyjemności, hobby, pracę, plany
Zyskałam także więcej czasu na swoje przyjemności i hobby, kursy i doszkalanie się ale także mam czas na pracę - to znaczy, mogę robić to, co faktycznie jest w danym momencie pilne, mogę zarobić dodatkowe pieniądze lub zrobić coś lepiej i poświęcić temu więcej godzin. Ten czas musiałabym przeznaczyć na sprzątanie, ogarnianie wszystkiego wokół. Poza tym, w takiej odgraconej przestrzeni z mniejszą liczbą rzeczy, po prostu przyjemniej się pracuje, można się skupić, nic nas nie rozprasza i oczywiście lepiej się też wypoczywa czy robi coś, co dotyczy naszych zainteresowań.
6. Świadome wybory i lepsze zakupy
Minimalizm pozwala mi także na świadome wybory i bardziej trafione zakupy. Jako że nie chcę mieć dużo rzeczy, nie chcę też dużo kupować to każdy przedmiot, który ma trafić do mojego domu, uważnie analizuję i rozważam jego zakup. Zwracam uwagę na to, jak wygląda, jaka jest jego jakość, czy będzie to coś, co posłuży mi przez dłuższy czas. Co za tym idzie, taka rzecz o wiele bardziej mnie cieszy, faktycznie jej używam i nie leży, czekając na lepsze czasy czy aż coś innego zużyję, abym mogła po nią sięgnąć. Staram się też stworzyć swoją szafę kapsułową - taką, która będzie mi odpowiadała w stu procentach i z której będę zadowolona. Podobnie jest z kosmetykami, mam swoją bazę kosmetyków, które mi się sprawdzają i często do nich wracam. Oczywiście, co jakiś czas pojawiają się u mnie nowości, natomiast nie szaleję z nimi i trafiają do mnie raczej na miejsce czegoś, co już zużyłam. Stawiam coraz częściej na pojedyncze egzemplarze produktów - jeden puder, jeden tonik czy żel pod prysznic, aby nie dublować ich i aby nie zagracały miejsca. Powoli uczę się też wybierać lepsze jakościowo ubrania i patrzeć na składy. Oczywiście to nie jest tak, że teraz kupuję tylko len i bawełnę, ponieważ czasem po prostu wolę poliester, który wiem, że się nie pogniecie, gdy wymaga tego sytuacja. Przede wszystkim ważny jest balans i tego nauczył mnie właśnie minimalizm.
7. Używam a nie trzymam na lepsze czasy (które nie nadejdą)
Minimalizm zmienił mocno moje myślenie także w kwestii trzymania czegoś na "lepszy czas". Kiedy on nadejdzie? Dlaczego zwyczajny dzień nie może być wyjątkowy? Dlaczego nie założyć ładnej sukienki właśnie dzisiaj? Dlaczego nie użyć tej drogiej maseczki do twarzy właśnie teraz? Dlaczego nie przyrządzić posiłku i podać go na tych nowych talerzach? Albo zmienić pościeli na nową? Staram się coraz częściej właśnie tak do tego podchodzić, że to każdy dzień może być wyjątkowy albo choć trochę lepszy. Dawniej nie raz złapałam się na tym, że nie używałam czegoś trzymając na lepszy czas, bo było mi tego szkoda użyć, a potem zwyczajnie nie pasowało już, zepsuło się czy straciło swój urok. Nie zapomnę, gdy miałam piękne świece, których nigdy nie odważyłam się odpalić. I niestety, straciły swój kolor po pewnym czasie i zapach też uleciał. Dlatego używam, korzystam i nie myślę o tym, że mi tego szkoda, co nie znaczy, że nie szanuję tych rzeczy. Po prostu pozwalam sobie w pełni cieszyć się nimi, używając ich.
Jak wygląda to u Was? Otaczacie się mnóstwem przedmiotów czy może czerpiecie radość z innych rzeczy? A może chcecie uprościć swoje życie i wprowadzić ład i porządek?
ZOBACZ TAKŻE: