Denko: Naturalne kosmetyki do pielęgnacji i co je zastąpi
Jako że regularnie tutaj pojawiają się wpisy z kosmetykami, które zużyłam to dziś zapraszam na kolejną odsłonę. Opowiem o kosmetykach pielęgnacyjnych, naturalnych, a także pokażę Wam produkty, które je zastąpią. Lubicie taką formę projektu denko, więc nadal to kontynuuję. Mam nadzieję, że takie mini recenzje po zużyciu całego kosmetyku są bardziej wiarygodne dla Was i pomogą Wam w wyborze danych produktów.
Krem nawilżająco-wygładzający KOI Cosmetics
Jedną z moich ulubionych marek kosmetyków naturalnych jest KOI Cosmetics. Polska marka, którą odkryłam na Targach Kosmetyków naturalnych i od tamtej pory miałam już sporo ich produktów. Jednym z nich był krem nawilżająco-wygładzający. Bardzo lubiłam efekt, jaki dawał - skóra była wyraźnie nawilżona, wygładzona, miękka i elastyczna. W składzie znajdziemy m.in. olej z awokado, kwas hialuronowy, dużo ekstraktów m.in. wyciąg z tymianku, olejek bergamotowy, ekstrakt z kwiatów róży, wyciąg z pąków kwiatowych goździka czy witaminę E. Krem świetnie otulał skórę twarzy, lubiłam go aplikować na noc, w bardziej rozbudowanej pielęgnacji razem z serum dwufazowym z KOI, które też uwielbiam ale i solo, na dzień. Bardzo żałuję, że już się skończył i mam nadzieję, że do niego wrócę za jakiś czas, bo był to naprawdę świetny krem. W zastępstwie używam kremu Young Malina i aloes Manufaktura Natura, który mogliście zobaczyć już we wpisie z moją poranną pielęgnacją. Bardzo przyjemny krem z olejami w składzie.Tonik-mgiełka Vianek
Będąc
przy marce Vianek, wspomnę także o nawilżającym toniku, który udało mi się zużyć.
Lubiłam go przede wszystkim za formę i aplikację - delikatna,
równomierna mgiełka, poręczna buteleczka a także przyjemne działanie
sprawiło, że myślę o zakupie kolejnej buteleczki. Oprócz podstawowej
funkcji, w jakiej się sprawdzał, używałam go także do aplikacji cienia
do brwi na mokro. Naprawdę bardzo fajny produkt, wydajny, nie był też
drogi, więc myślę, że warto się nim zainteresować. Następcą tego toniku
będzie tonik hibiskusowy z Sylveco, który pokazywałam Wam w nowościach kosmetycznych i który już kiedyś miałam. Ma on zupełnie inną konsystencję, jest bardziej gęsty, żelowy, nawilżający i aplikuję go wklepując palcami.
Esencja micelarna Polny Warkocz
W poprzednim projekcie denko pokazywałam Wam, że zużyłam mój ulubiony płyn micelarny marki Vianek i w zastępstwie mam esencję micelarną marki Polny warkocz. I tak dziś sytuacja jest odwrotna - zużyłam wspomnianą esencję i w zastępstwie kupiłam ponownie płyn z Vianka (: Esencja Polny Warkocz dobrze mi się sprawdziła, ładnie zmywała makijaż, była w szklanym opakowaniu. Ja zwykle używam tego typu produktu jako pierwszy krok w moim demakijażu, potem i tak sięgam po olejek, który domywam żelem. Była łagodna i nie szczypała w oczy. Gdy się skończyła, sięgnęłam po nawilżający płyn micelarny Vianek, którego zużytych opakowań już nie zliczę. Nie znalazłam do tej pory lepszego produktu, który będzie naturalnym kosmetykiem i który będzie w rozsądnej cenie, dlatego stawiam na sprawdzony produkt. Jeżeli macie płyn micelarny, który bardzo lubicie i Wam się sprawdza, to podrzućcie jego nazwę w komentarzu - będę bardzo wdzięczna za wszelkie propozycje.Olejek do demakijażu Sape
Podobna sytuacja jak powyżej była z olejkiem do demakijażu. W poprzednim denku pokazywałam Wam zużyty olejek z Natu Handmade i w zamian używałam olejek do demakijażu Sape, a dziś sytuacja odwrotna. Bowiem zużyłam wspomniany olejek do demakijażu Sape i ponownie wróciłam do tego płynnego z Natu. Jak widzicie, coraz częściej wracam do kosmetyków, które już miałam, nie eksperymentuję tak, jak dawniej i stawiam na sprawdzone produkty, choć czasem oczywiście pojawiają się też nowości. Olejek z Sape jest w formie stałej, jednak po kontakcie ze skórą, pod wpływem ciepła palców topi się i bezproblemowo można rozprowadzić go na twarzy. Był to bardzo wydajny kosmetyk, świetnie radził sobie ze zmyciem makijażu przy metodzie ocm, a przy tym, dodatkowo nawilżał twarz i po całym procesie demakijażu skóra nie była sucha czy ściągnięta, a gładka i miękka w dotyku. Na pewno wrócę do niego ponownie za jakiś czas, a teraz używam płynnego mandarynkowego olejku z Natu Handmade - jak już wspomniałam to moje kolejne opakowanie. Bardzo go lubię, również świetnie radzi sobie ze zmyciem makijażu, nie przesusza, skóra jest nawilżona a dodatkowym jego atutem jest piękny, mandarynkowy zapach. Bardzo polecam oba te olejki i na pewno będę do nich wracać zamiennie.Żel do mycia twarzy Resibo
Żel do mycia twarzy to do tej pory to chyba jedyny kosmetyk marki Resibo, który się u mnie nie sprawdził tak, jakbym tego chciała. Wreszcie udało mi się go zdenkować. Ten żel miał dziwną konsystencję - pienił się, a przy tym ślizgał po twarzy i miałam problem z usunięciem go z niej. Musiałam wielokrotnie myć twarz pod bieżącą wodą, co tylko dodatkowo potęgowało moją niechęć do niego. Przecież to produkt, który z założenia powinien dobrze i szybko myć twarz i usuwać zanieczyszczenia, a paradoksalnie to z jego zmyciem z twarzy miałam największy problem. Oczywiście po zmyciu skóra była miękka i nieprzesuszona i w tej kwestii nie mogę się przyczepić. Z tym gagatkiem przygodę miał także mój mąż, który chciał go używać - twarz była niesamowicie czerwona, jak poparzona i przez kilka godzin wyglądało to naprawdę nieciekawie. Produkt, który go zastąpił to deliaktny żel do mycia twarzy z Babo w szklanej buteleczce, który już pokazywałam w poprzednim denku jako zastępca innego żelu. Zatem teraz mam tylko jeden produkt tego typu, bo inne udało mi się zużyć. O tym żelu jeszcze zapewne usłyszycie na blogu.Naturalny żel pod prysznic piwonia Laq
Zużyłam także żel pod prysznic marki Laq, o której swego czasu było dosyć głośno i chciałam wypróbować ich kosmetyki. Wtedy też kupiłam dwie wersje żelu i takim sposobem zużyłam jedną, a drugą używam aktualnie. Marka Laq produkuje kosmetyki naturalne - żele pod prysznic są łagodne dla skóry, oparte na substancjach myjących pochodzenia roślinnego, nie zawierają SLS, SLES itp. Bardzo podoba mi się sam design ich opakowań oraz ciekawe informacje na opakowaniu (w przypadku kosmetyków dla mężczyzn). Żel pachniał piwoniami, miał przyjemny, delikatny zapach. Nie podrażniał, mył, choć nie pienił się tak, jak robią to drogeryjne produkty, czego trochę mi brakowało. Gdy mi się skończył, sięgnęłam po wersję z grejpfrutem i zieloną herbatą marki Laq - świeży zapach idealny właśnie na tę porę roku. O trzech produktach tej marki na pewno powstanie osobny wpis, więc tutaj nie będę za dużo mówić i gdy tylko się pojawi, to na pewno zostawię tutaj link do niego.Szampon nawilżający Anti-Frizz Insight
Szukając dobrego szamponu, który nie będzie podrażniał wrażliwej skóry głowy, trafiłam na markę Insight, której produkty ciekawiły mnie od dawna. Wtedy też zakupiłam szampon nawilżający Anti Frizz. Marka produkuje naturalne kosmetyki, a przy tym są one skuteczne i łagodne dla skóry głowy. Ten szampon był bardzo wydajny - używałam go kilka miesięcy przy każdym myciu (myślę, że spokojnie butelka 400ml wystarczy na 3-4 miesiące używania go co 2-3 dzień). Jeżeli widzieliście ostatni wpis z nowościami kosmetycznymi to tam też pokazywałam Wam moje nowe zamówienie ze sklepu Insight i kupiłam go ponownie, tylko w większej pojemności, co było o wiele bardziej opłacalne. Myślę, że ta 900mililitrowa butelka wystarczy mi na bardzo długo skoro jest ponad dwa razy większa od poprzedniej. Oczywiście kupiłam także dwie inne wersje tych szamponów, więc możecie podejrzeć sobie we wpisie z Nowościami na co jeszcze się skusiłam.Maska do włosów Banana Hair Food Garnier
I kolejny kosmetyk do włosów, który zużyłam to genialna maska Banana Hair Food z Garnier. Uwielbiam ją! Za zapach i działanie. Nie lubię kosmetyków o zapachu bananów, ale dla mnie ta maska zupełnie nie pachnie bananami. Świetnie nawilża, wygładza włosy i sprawia, że są bardziej błyszczące i łatwiej je rozczesywać. Najczęściej używałam ją na koniec, już po olejowaniu i w tej roli sprawdziła się naprawdę super. Oczywiście kupiłam już kolejne opakowanie, ale oprócz tej wersji skusiłam się także na nowość dla mnie, czyli wersję Goji. I o mamo! Ta maska to dopiero pachnie! Zapach jest uzależniający, uwielbiam go! Działanie ma dosyć podobne do wersji bananowej, lubię ją za wygładzenie, łatwość rozczesywania włosów i ich miękkość. Maski cechuje także budyniowa, gęsta konsystencja. Bardzo polecam Wam wszystkie te maski z tej serii - naprawdę dobra robota i cieszę się, że marka taka jak Garnier wypuściła maski do włosów z naturalnym składem. Mój włosowy hit!To już wszystkie kosmetyki, które zużyłam w ostatnim czasie i chciałam się podzielić z Wami ich recenzjami. Jak widzicie, w tym denku pojawia się tylko pielęgnacja, którą o wiele łatwiej i szybciej zużyć, ale ostatnio robiłam także spore porządki w kolorówce (tak, znowu!) i też sporo produktów opuściło moją toaletkę. Większość z nich już nie używałam bądź data przydatności już minęła, ale było też kilka takich produktów, które zużyłam w stu procentach. Lubię takie porządki, gdy widzę od razu efekt - w toaletce oraz na półce w łazience jest o wiele luźniej, zużywam teraz to, co mam i dokupuję tylko to, czego faktycznie potrzebuję.
Znacie te kosmetyki? Jak Wam się sprawdziły? A może macie ochotę któryś z nich wypróbować i też chcecie kupić?
ZOBACZ TAKŻE: