Świetny podkład na dzień i rewelacyjna paleta cieni, czyli ulubieńcy czerwca
Wreszcie mamy upragnione lato i nieco ładniejszą pogodę - w końcu można wypocząć czy planować urlop. Dzisiaj miał ukazać się nieco inny wpis, właśnie związany z wakacjami i latem, jednak nie udało mi się jeszcze zrobić wszystkich zdjęć, dlatego będzie coś innego, a tamten wpis postaram się opublikować w weekend. Dawno nie było wpisu z ulubieńcami, jednak w tym miesiącu musiałam takowy stworzyć, ponieważ mam Wam do pokazania prawdziwe perełki! Tak się zdarzyło, że odkryłam naprawdę świetne produkty, które bardzo mnie zaskoczyły i używałam ich na tyle często, że z powodzeniem mogą trafić do ulubieńców miesiąca. Kilka produktów do makijażu, jeden produkt do pielęgnacji - świetne kosmetyki, które warto wypróbować. Zatem zapraszam dalej.
KREMOWY CIEŃ W PŁYNIE
Cień w płynie marki Nyx zawładnął moim makijażem, odkąd tylko trafił w moje ręce. Zwykle wybieram prasowane cienie, ponieważ mam tłuste, opadające powieki i kremowe cienie skracają trwałość makijażu oka. Pamiętacie wpis z ulubieńcami marca? Tam pokazywałam kremowy cień w słoiczku marki Nabla. Nyx daje bardzo podobny efekt i ma dosyć zbliżony kolor, jednak nie zastyga aż tak mocno i nie kruszy się, a powieka w dotyku jest gładka a sam cień komfortowy w noszeniu. Co ważne, nie roluje się i nie ściera. Bardzo często "wykańczam" nim makijaż oka - zarówno ten dzienny, aby dodać mu odrobinę błysku i aby nie był taki nudny, jak i używam go przy mocniejszych makijażach. Eksploatuję go tak mocno, że jedyne czego się obawiam to to, że niedługo się skończy. Jeśli jeszcze nie próbowałyście cieni o takiej formule bądź nie byłyście przekonane do tego, że kremowe cienie mogą wytrzymać dobrych kilka godzin (zwykle noszę go 10-12h) to koniecznie zwróćcie uwagę na ten produkt. Dodam tylko, że mój jest w kolorze Rose Pearl, a gama kolorystyczna jest całkiem spora i... już zastanawiam się na kolejnym odcieniem. (Poniżej swatche cienia z Nyx oraz wybranych cieni z palety Colourpop).
ZAPOMNIANY PODKŁAD - ODKRYCIE MIESIĄCA
Gdy zużyłam dwa moje ulubione podkłady to zastanawiałam się nad zakupem czegoś nowego. Jednak zupełnie nie miałam pomysłu, co by to mogło być. Robiąc porządki, w jednym z pudełek znalazłam podkład Infallible 24H-Matte, który dostałam dawno temu od marki L'Oreal. Wtedy trochę spisałam go na straty, bo nazwa koloru sugerowała, że podkład jest dla mnie za ciemny i różowy. Tak mi się przynajmniej wydawało. Jednak, gdy na niego trafiłam, postanowiłam zeswatchować i nałożyć na twarz. Okazało się, że odcień nie jest taki ciemny i buzia wcale nie wygląda jak świnka. Postanowiłam dodać do niego biały mixer, który rozjaśnia podkład i to był strzał w 10! Cały czerwiec należał do tego podkładu - na twarzy wygląda bardzo dobrze, nic nie podkreśla, ładnie się stapia ze skórą, wyrównuje koloryt i przede wszystkim utrzymuje się wiele godzin bez zbędnego świecenia, z matowym wykończeniem. Podkład nakładam gąbeczką i jak mówiłam, mieszam go z białym pigmentem. Stał się moim ulubionym podkładem zwłaszcza na co dzień i od momentu, gdy go znalazłam, używam go każdego dnia. Warto zwrócić na niego uwagę, jeśli szukacie czegoś z drogeryjnej półki.
REWELACYJNA PALETA CIENI Z COLOURPOP
Kolejnym ulubieńcem jest paleta cieni Give it to me straight z Colourpop. Ależ to był trafiony zakup! Kolory od razu mi się spodobały, a pigmentacja okazała się rewelacyjna! Mamy tu zarówno matowe cienie jak i błyszczące, metaliczne. Gdzieś czytałam, że tą paletą nie poszalejemy bądź nie zrobimy nią mocniejszego makijażu ale, tu chciałabym użyć pewnego wyrażenia po angielsku :), ale powiem tylko - bzdura! Paletą wykonywałam makijaże zarówno na co dzień jak i na imprezy i wesele. Naprawdę poszalałam! Cienie na powiekach były intensywne, wszystko pięknie się blendowało i współgrało ze sobą. Mimo mojej opadającej powieki, cienie były widoczne i co ważne, taki makijaż przetrwał wiele godzin! Powiem więcej, przetrwał od południa do trzeciej nad ranem i właśnie wtedy gdy go zmywałam nadal był na swoim miejscu w niemalże nienaruszonym stanie, może ciut mniej intensywny. Także jest na tak! Jeśli jeszcze się zastanawiałyście nad jakąś paletą z Colourpop to serdecznie polecam Wam właśnie tą. Sama chętnie zakupiłam jeszcze jakąś w chłodniejszej tonacji, jednak większość ich palet utrzymana jest w ciepłej kolorystyce, co oczywiście im nie umniejsza zasług, bo wszystkie są przepiękne.
PACHNĄCA ŚLIWKA CZYLI PEELING DO CIAŁA
Na koniec jeden produkt do pielęgnacji, a mianowicie śliwkowy peeling do ciała z Ministerstwa Dobrego Mydła. Ten kosmetyk zakupiłam na Targach Kosmetyków Naturalnych w Warszawie i absolutnie nie żałuję zakupu. W poprzednim wpisie z recenzją zużytych już kosmetyków pokazywałam Wam także naturalne zamienniki drogeryjnych produktów i tam znalazł się właśnie ten peeling. Przede wszystkim, peeling pachnie obłędnie - ciasto śliwkowe, śliwki w czekoladzie - myślę, że znacie ten zapach. Zapewne jeszcze bardziej wpisywałby się w jesienną bądź zimową pielęgnację, jednak nie mogłam się oprzeć, aby zacząć używać go już wiosną/latem. Peeling dobrze sobie radzi z martwym naskórkiem, wygładza skórę, a także dodatkowo ją nawilża tak, że tego dnia nie używam ją balsamu. Peeling zamknięty jest w ciężkim, szklanym słoju, a wewnątrz znajdziemy mnóstwo dobroczynnych składników. Zresztą sami spójrzcie na skład: cukier trzcinowy, olej z pestek śliwki francuskiej, witamina E, olej ze słodkich migdałów, olej z pestek winogron, olej z awokado, masło kakaowe, masło shea, olej makadamia, wosk pszczeli, ferment z rzodkwi, ekstrakt z kokosa, skwalan z oliwek, olej z rącznika, aromat kosmetyczny, gliceryna roślinna.
Tym razem cztery produkty trafiły do ulubieńców ale to takie moje hity, po które sięgałam bardzo często i z których jestem ogromnie zadowolona. Znacie te kosmetyki? A może coś po tym wpisie trafi na Waszą wishlistę?