Sylveco, Biolaven, Iossi... | Naturalne denko
Tak jak zapowiadałam w poście dotyczącym zmian, jakie zamierzam wprowadzić na blogu, wpis z projektem denko nieco zmieni swoją formę. Postanowiłam, że nie będę pokazywać wszystkich produktów, jakie zużywam, ponieważ nie dość, że powstaje wpis-tasiemiec to często produkty się powtarzają albo po prostu nie warto o nich pisać. Mam nadzieję, że denka tematyczne, gdzie będę wybierać tylko kilka produktów, będą ciekawsze i wtedy każdy kto będzie zainteresowany będzie mógł sobie je przeczytać. Tym razem zapraszam Was na projekt denko z produktami naturalnymi bądź z lepszym składem.
PŁYN MICELARNY BIOLAVEN
Od pewnego czasu przywiązuję większą wagę do tego, czym zmywam swój makijaż. Do tej pory wystarczał mi różowy Garnier, ale odkąd okryłam kosmetyki Sylveco, Vianek i Biolaven sięgam po ich produkty. Płyn micelarny Biolven dobrze sobie radził z makijażem, btw płyny zawsze służą mi do zmywania pierwszej warstwy (potem olejek i na koniec żel). W składzie znajdziemy olej z pestek winogron i olejek lawendowy - stąd też zapach produktu - przypominał mi sok winogronowy. Przyznam, że wolę, gdy kosmetyki nie mają zapachu lub nie wybija się on na pierwszy plan, tutaj go wyczuwałam, ale po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do niego. Być może kiedyś do niego wrócę, gdy już przetestuję to, co mam na swoich wishlistach.
POMADKA BRZOZOWA SYLVECO
Użyłam ją kilka razy, ale nie widziałam większych efektów, nie radziła sobie też jakoś super z moimi suchymi ustami. Poza tym, na jakiś czas o niej zapomniałam, a gdy sobie przypomniałam i chciałam jej użyć to okazało się, że zaschła na kamień i straciła swoje wszystkie właściwości. Nie zachwyciła mnie na tyle, żebym chciała do niej wrócić. Od lat moim numerem jeden jest rumiankowa pomadka z Alterry i póki co nic jej nie przebiło, więc pewnie do niej niebawem wrócę. Dajcie znać, czy macie coś godnego polecenia w tej kategorii.
OILS OF HEAVEN MORINGA FACE OIL OOH!
Ten olejek znalazłam w jednym z boxów subskrypcyjnych. Był malutki, ale dosyć wydajny, a skład miał bardzo prosty, bo jest to 100% olejek moringa. Ten olejek miał wielofunkcyjne zastosowanie, ale najbardziej spodobał mi się w roli olejku do demakijażu. Oczywiście można było go także stosować pod krem czy łączyć z nim. Zostawiłam są tą malutką buteleczkę, ponieważ była szczelna i świetnie sprawdzi się w podróży, do przewożenia innych olejków.
KREM DO MYCIA TWARZY BEE GOOD
Produkt w rozmiarze travel size okazał się być nie takim małym produktem i posłużył mi na długo. Stosowałam go zwykle rano do delikatnego oczyszczania twarzy. W zestawie była również muślinowa ściereczka, którą mogliśmy zmywać produkt z twarzy. Faktycznie konsystencja przypomina krem, dzięki czemu po zmyciu nie ma mowy o ściągnięciu skóry. Produkt zawiera m.in. miód, propolis, olej abisyński, wosk pszczeli, olej rzepakowy. Był ok, ale raczej był szału, dlatego do niego nie wrócę.
OLEJEK DO DEMAKIJAŻU ŚLIWKA MORELA IOSSI
Produkt już kultowy, wspominałam o nim na blogu kilka razy - pojawił się zarówno w ulubieńcach, w aktualnej pielęgnacji mojej twarzy, jak i we wpisie o tym, czy warto używać olejku do demakijażu. Dobrze sobie radził jako drugi etap demakijażu twarzy, miał wygodną pompkę i na całkiem długo mi posłużył. Oczywiście trzeba go zmyć żelem lub przy pomocy ściereczki. Marka Iossi bardzo mnie ciekawi, więc to nie ostatni produkt, jaki przetestuję i na pewno wypróbuję coś jeszcze, a i pewnie kiedyś wrócę do tego olejku.
LIPOWY PŁYN MICELARNY SYLVECO
Bardzo znany produkt marki Sylveco, który dopiero niedawno przetestowałam. Nie szczypał w oczy i radził sobie ze zmywaniem tuszu do rzęs, a to dwie najważniejsze kwestie dla mnie. Miałam wrażenie, że dosyć szybko się skończył, ale na pewno do niego wrócę. Warto polować na niego w promocjach, gdy kosztuje poniżej 20zł, wtedy bardziej się opłaca.
NATURALNY ŻEL DO MYCIA CIAŁA GREENFROG BOTANIC
Ten żel znalazłam również w pudełku subskrypcyjnym z kosmetykami i przypuszczam, że sama bym po niego nie sięgnęła, bo wcześniej w ogóle nie znałam tej marki. Miał przyjemny, choć specyficzny zapach - być może zawdzięczamy go mięcie pieprzowej i geranium, robił to, co miał robić, czyli mył, nie wysuszając przy tym skóry. Żel nie pienił się za bardzo, ale nie zawiera w składzie SLSów. Szybko go zużyłam, fajnie wypróbować też coś naturalnego do ciała, jednak do produktu nie wrócę, choćby ze względu na słabą wydajność i dostępność produktu.
Jeśli pamiętajcie słynną odżywkę z avocado z Garniera, to ten produkt według mnie jest bardzo podobny. Ujarzmia, wygładza i dzięki niej włosy nieco lepiej się rozczesują. Dodatkowo sprawia, że włosy są bardziej miękkie. Początkowo byłam zachwycona, potem nie widziałam spektakularnych efektów - nie do końca wiem dlaczego. W zapasach mam jeszcze jedno opakowanie, więc teraz, gdy zmieniłam sposób pielęgnacji włosów na pewno wypróbuję ją na inne sposoby i zobaczę jak wtedy się sprawdzi.
Jak sami widzicie, wśród naturalnych kosmetyków lub takich, które na takie się kreują są zarówno świetne produkty jak i raczej przeciętne. Do niektórych z nich z przyjemnością powrócę, z innymi raczej już się nie spotkam. Jestem bardzo ciekawa, jakie Wy macie wrażenia i zdanie o naturalnych produktach. Napiszcie też, czy podoba Wam się taka forma projektu denko, kiedy to pokazuję mniej produktów, ale wpis jest bardziej tematyczny, czy jednak wolicie gdy pokazuję wszystko co zużyłam, obojętnie z jakiej kategorii.
Znacie te kosmetyki? Jakie naturalne marki polecacie? Czego używanie do demakijażu twarzy?