Aplikacja na telefon, torebka, paleta do twarzy, czyli Ulubieńcy września
Wrzesień dobiegł końca, zatem czas na podsumowanie miesiąca pod względem tego, co się u mnie sprawdziło i co zachwyciło mnie w tym miesiącu. Oprócz kosmetyków, pojawią się także inne rzeczy, będzie fajna aplikacja na telefon oraz torebka. Mam nadzieję, że coś Was zainteresuje i być może znajdziecie coś dla siebie. Zatem zapraszam na wpis!
Paletka do konturowania by Kate marki Rimmel w odcieniu 001 to zdecydowanie mój ulubieniec ostatniego miesiąca, a nawet i dłużej. Odkąd ją dostałam (Basiu, jeszcze raz dziękuję!), używam bardzo często. Pewnie część z Was wie, że mam mnóstwo różów do policzków i to po nie sięgam podczas wykonywania każdego makijażu, natomiast bronzery traktuję nieco po macoszemu. Jest to spowodowane tym, że nie znalazłam jeszcze takiego, który by mi pasował i dobrze współgrał z kolorem mojej cery. Aż do tego momentu, gdy odkryłam tę paletę. (W niedalekim czasie odkryłam też inny, świetny i delikatny bronzer, ale tym razem swoje 5 minut ma paletka z Rimmel. Zresztą sami powiedzcie jak to jest, że przez długi czas (kilka lat) nie mogłam znaleźć ideału, a tu prawie w jednym czasie znalazłam dwa, w dodatku oba dostałam :)). Paleta z Rimmel ma trzy produkty - rozświetlacz, róż i bronzer. Dwa ostatnie mocno przypadły mi do gustu i wyglądały dobrze solo jak i w duecie. Brozner ma niewielkie drobinki, ale zupełnie mi to nie przeszkadza i nie zauważam ich na twarzy. Poza tym, zachwyciła mnie trwałość tych produktów, na mojej twarzy utrzymują się cały dzień. Serdecznie Wam polecam!
Kolejnym ulubieńcem jest nawilżający krem do twarzy na dzień dla skóry normalnej i suchej Ahava. Miniaturkę znalazłam w jednym z pudełeczek Liferii i jestem nim zachwycona. Ma ona pojemność 15 ml, czyli o połowę mniejszą niż standardowe opakowania kremów, zatem wystarczyła mi na całkiem długo. Krem ma bardzo ładny zapach, wygładza i świetnie nawilża skórę i nadaje się pod makijaż. W miarę szybko się wchłania (zanim nałożę podkład odczekuję ok. 3-4 minutki, a w tym czasie robię coś innego) i nie roluje. Krem nie należy do najtańszych (pełnowymiarowe opakowanie 50ml kosztuje ok. 90zł), jednak naprawdę warto się nim zainteresować.
Podczas mojego wyzwania 3 miesiące bez zakupów kosmetycznych, wzięłam się za zużywanie zapasów. Takim oto sposobem zaczęłam regularnie używać szamponu z Isany, który kiedyś dostałam od Ani. Szampon przeznaczony jest do włosów brązowych farbowanych i choć takowych nie mam, bo ciągle mam swój naturalny brązowy kolor, to świetnie się u mnie sprawdził. W składzie znajdziemy karmel, ekstrakty z kakao i orzechów włoskich. Ma on brązowy kolor, który nieco brudzi armaturę łazienkową, dlatego warto po myciu włosów dobrze oczyścić te powierzchnie. Szampon nie pozostawia suchych włosów, są lekko nawilżone i nie splątane. Poza tym, wygładza i nadaje im ładny połysk i mam wrażenie, że nieco lepiej podkreśla i wydobywa kolor. Dodatkowo bardzo spodobał mi się jego zapach.
Nie każdy lubi takie kolory na paznokciach, jednak ja jak najbardziej! Chcąc zatrzymać lato, we wrześniu nosiłam na paznokciach jasne, pastelowe kolory. Dwa kolory, które pięknie prezentują się zarówno solo jak i w duecie, to Blue Wave i Hawaii Beach z Victoria Vynn. Pokazywałam Wam już mój letni manicure z użyciem lakierów Victoria Vynn i wielu z Was przypadł do gustu.
Niekosmetycznym ulubieńcem będzie mała torebka z Sinsay. Ma bardzo ładny kolor, a łańcuszek sprawia, że wygląda elegancko. Poza tym, wykonana jest z materiału, który bardzo przypomina skórę saffiano (z której wykonane są np. torebki Michael Kors czy Wittchen). Wewnątrz torebki mamy słodką poszewkę w serduszka. Wbrew pozorom torebka jest dosyć pojemna i pomieści najpotrzebniejsze rzeczy typu portfel, telefon, klucze, pomadka czy chusteczki. Czasem noszę w niej także małą, składaną parasolkę, więc jak widać, da się :). Torebkę kupowałam już dawno, ale widziałam, że nadal są dostępne w Sinsay (do wyboru mamy wiele opcji kolorystycznych, m.in. czarna czy piękne bordo).
Na nowo doceniłam aplikację na telefon Pocket. Pisałam Wam o niej w moim zestawieniu 10 najlepszych aplikacji dla studenta i nie tylko. Nie zawsze mam dostęp do internetu, a chcę np. poczytać coś w pociągu czy poczekalni u lekarza. Wtedy mogę to zrobić dzięki Pocket. Wystarczy, że wcześniej zapiszę w niej wybrane strony/artykuły z sieci, a potem mogę je otwierać nawet, gdy jestem offline. W taki sposób nadrobiłam wiele blogów, ciekawych artykułów o zdrowym odżywianiu czy fotografii. jeśli jeszcze jej nie znacie, serdecznie polecam!
Wpadło Wam coś w oko? Co we wrześniu szczególnie u Was się sprawdziło i co Was zachwyciło? Napiszcie w komentarzu!