Genialny tonik, pomadka Givenchy i baza, która utrzymuje cienie cały dzień, czyli ulubieńcy października
Czas na ulubieńców października, czyli kilka hitów kosmetycznych, które się u mnie sprawdziły. Wszystkie kosmetyki używam już od dłuższego czasu, jednak właśnie teraz chciałam zwrócić na nie uwagę i Wam polecić, bo jest tu kilka naprawdę świetnych produktów. Jeśli szukacie dobrej bazy pod cienie, która sprawdzi się na opadających i tłustych powiekach, intensywnej pomadki na większe wyjścia albo czegoś co sprawi, że Wasze włosy będą błyszczeć to zapraszam do przeczytania tego wpisu!
POMADKA NA WIĘKSZE WYJŚCIA
Kocham pomadki i dobrze o tym wiecie. Mam ich całkiem sporo, jednak nie umiem się z nimi rozstać, bo każda z nich jest na swój sposób wyjątkowa. Gdy szukałam odpowiedniej pomadki na wesele koleżanki, która pasowałaby mi do całej stylizacji i grała pierwsze skrzypce, wybór padł na Rouge interdit Givenchy w kolorze Fuchsia in-the-know. Mocna, intensywna fuksja to kolor, który nie pozostanie niezauważony. Potrzebowałam czegoś, co ożywi całą stylizację i to był strzał w 10! Wcześniej leżała sobie grzecznie w szufladzie, jednak zapewne czekała na ten właściwy moment.
Pomadka sunie po ustach jak masełko, jest kremowa i ma satynowe wykończenie. Tą lekkość i to, że łatwo się ja nakłada i nie jest tępa zawdzięczamy zapewne olejkom, dzięki którym pomadka także nie wysusza ust, a pozostawia je nawilżone. Na zdjęciach więcej w niej czerwieni, jednak na żywo jest chłodniejsza i ma więcej różu w sobie. Kolor jest bardzo trudny do uchwycenia, w sieci znalazłam tylko jedno zdjęcie pomadki na ustach, gdzie kolor był w miarę dobrze oddany. Jak na taką konsystencję i wykończenie pomadka ma całkiem niezłą trwałość, podczas wesela poprawiałam ją tylko raz, dokładając nieco produktu na środek ust, gdzie od tłustych potraw się zjadła, jednak na konturach nadal pozostała w stanie nienaruszonym. Od tamtej pory sięgałam po nią częściej, na różne okazje. Jeśli szukacie czegoś intensywnego, wibrującego i czegoś, co na pewno zwróci uwagę to serdecznie polecam właśnie tę pomadkę.
BRONZER I ROZŚWIETLACZ DLA BLADOLICYCH
Kolejny makijażowy ulubieniec to paleta do twarzy Renaissance Glow z Makeup Revolution. O palecie jak i dwóch paletach z tej serii do oczu powstał osobny wpis. Tam pokazywałam swatche i każdą paletę z bliska. Wszystkie trzy wyglądają luksusowo i elegancko. To prawdziwe perełki! Paleta do twarzy jest przeze mnie mocno eksploatowana - tak, że już prawie nie widać tłoczeń. Dla osób, które lubią delikatne produkty, nic nachalnego i mogącego zrobić plamy, będzie idealna! Od dawna szukałam jasnego bronzera, który będzie mi pasował. Ten, świetnie się sprawdza, można stopniować efekt, nie ma mowy tu o pomarańczowych tonach. Rozświetlacz tworzy ładną taflę, a efekt można wzmocnić przez dokładanie kolejnych warstw, także możemy go używać na co dzień jak i gdy chcemy mieć więcej blasku. Naprawdę godna uwagi paleta, szczególnie dla bladolicych.
IDEALNY TONIK DO TWARZY, CZYLI PO CO NAM TONIK?
Dawno temu, tonik uważałam za coś zbędnego i pewnie znajdą się jeszcze takie osoby, jak ja kilka lat temu. Teraz nie wyobrażam sobie bez niego mojej codziennej pielęgnacji. Tonik rumiankowy marki Mizon to prawdziwy hit wśród toników. Nie tylko sprawia, że twarz po umyciu nie jest ściągnięta i napięta, tonizuje i przygotowuje ją do kolejnych kroków w pielęgnacji, ale także nawilża skórę. Zazwyczaj toniki są jak woda, ten jest nieco bardziej gęsty, przez co lepiej się go aplikuje. Bo musicie wiedzieć, że ja toniki wylewam na dłoń, a potem wklepuje w skórę. Nie nalewam na wacik, gdzie marnuje się dużo produktu i tonik zamiast zostać na twarzy, zostaje na nim. Poza tym, kluczowe jest tutaj wklepywanie produktu, a nie "wycieranie" nim twarzy. Ten tonik spulchnia skórę tak, że lepiej przyjmuje następne kosmetyki. Ta butla wystarczyła mi na bardzo długo - używałam go codziennie, rano i wieczorem i właśnie dobiła dna, nad czym ubolewam. Mam już następcę, ale póki co, efekt jest zupełnie inny od tego, jaki otrzymywałam po zastosowaniu toniku Mizon.
LŚNIĄCE, ŚLISKIE I GŁADKIE WŁOSY
W tych ulubieńcach muszę wspomnieć o szamponie i odżywce Fortesse marki Halier. Ten zestaw do włosów miał już swoje pięć minut na blogu, właśnie w tym poście. Moje włosy po jego użyciu, zwłaszcza mowa tu o odżywce, były mięciutkie, gładkie i co ważne, lejące i błyszczały się. Efekty był porównywalne do olejowania albo i jeszcze lepsze! Włosy nie plątały się tak często, jak to u mnie bywa, szczotka wręcz sunęła po nich. Mam już końcówkę, więc staram się używać oszczędnie - co drugie, trzecie mycie i właśnie wtedy efekty są najlepsze. Jeśli macie możliwość zakupu, to polecam spróbować choćby odżywkę, która naprawdę daje zadowalający efekt. I to mówi Wam posiadaczka włosów wysokoporowatych, więc coś w tym jest :).
ŚWIETNA BAZA POD CIENIE
Mam tłuste i opadające powieki, czyli chyba najgorsze kombo. Takie połączenie to nie lada wyzwanie i znalezienie dobrej bazy pod cienie graniczy z cudem. W swoim życiu przetestowałam już wiele baz pod cienie, jedne były lepsze, drugie gorsze. Na blogu porównywałam kilka niedrogich baz, pisałam, czym je zastąpić i zdradzałam trick, dzięki czemu cienie jeszcze dłużej pozostaną w nienaruszonym stanie na powiekach. Pół roku temu kupiłam popularną wówczas matującą bazę pod cienie Eyeshadow Fix Matte z Zoevy. Dostanie jej graniczyło z cudem, ponieważ ciągle była wykupiona. Wreszcie udało mi się ją kupić na stronie Sephory, ale można ją także znaleźć np. na mintishop. Zrozumiałam, dlaczego była tak bardzo popularna! Na moich tłustych i opadających powiekach, jeśli zastosuje mój trick, wytrzymuje cały dzień i cienie wyglądają bardzo dobrze i się nie rolują, ewentualnie pod koniec dnia lub po kilkunastu godzinach (np. na weselu), tylko lekko blakną lub ścierają się w kącikach, ale po takim czasie, po wysiłku czy przy wysokiej temperaturze dla mnie to normalne i taki wynik uważam za świetny! Poza tym, baza jest bardzo wydajna i wystarczy wycisnąć odrobinę, a następnie ją wklepać w powieki, także cena w stosunku do jakości i wydajności jest jak najbardziej w porządku. A jeśli nie chcesz wydawać takiej sumy na bazę to znalazłam także fajną i długotrwałą bazę pod cienie na każdą kieszeń!
BARDZO JASNY KOREKTOR
Obawiam się, że tego produktu już nie dostaniecie stacjonarnie, chyba, że poszukacie w drogeriach internetowych (sprawdziłam - tak, jest np. na cocolicie!). Korektor Perfect Stay marki Astor w numerze 001 Ivory to idealny korektor dla osób z bardzo jasną karnacją. Jestem bardzo wdzięczna Basi, że mi go podarowała. Korektor można stosować na niedoskonałości, ale ja zazwyczaj używam go pod oczy i w tym celu sprawdza się bardzo dobrze. Ma wygodny aplikator, którym możemy nałożyć odpowiednią ilość, a następnie klepać palcami albo gąbeczką. Lubię ten drugi sposób, ponieważ wtedy korektor jest precyzyjnie i równomiernie rozprowadzony i ma większą trwałość. Zastyga i nie wchodzi w zmarszczki, a wyrównuje koloryt i zakrywa mniejsze cienie pod oczami. Warto dobrze nawilżyć okolice pod oczami, jeśli macie problem właśnie z tym, że korektory wchodzą w załamania i zadbać o to, aby dobrze go rozprowadzić. Przypudrowany wytrzymuje do momentu aż zmywam cały makijaż, czyli zazwyczaj na wieczór. Jestem z niego bardzo zadowolona.
Znacie te kosmetyki? A może macie ochotę wypróbować któryś z nich? Jaka baza pod cienie jest Waszą ulubioną? Napiszcie też, jaki tonik polecacie i warto wypróbować.