Jak miód działa na cerę? | Maska miodowa Mizon
Dbając o swoją twarz, nie mogę zapomnieć o maseczkach. Są świetnym uzupełnieniem całej pielęgnacji. Lubię zarówno te w płachcie jak i takie, które można zmyć po kilkunastu minutach. O właściwościach miodu słyszałam wiele dobrego. Przede wszystkim nawilża skórę, wykazuje działanie antybakteryjne, a nawet ujędrnia i spowalnia procesy starzenia się skóry. Sami przyznacie, że brzmi to ciekawie i zachęcająco. Gdy zobaczyłam maseczkę na bazie miodu, postanowiłam ją wypróbować. Mowa tutaj o nawilżającej masce do twarzy z miodem koreańskiej marki Mizon. O tym, czy okazała się hitem, przeczytacie dalej.
Maseczka pochodzi ze strony z naturalnymi, azjatyckimi i organicznymi kosmetykami triny.pl Swoje zamówienie złożyłam w piątek, a we wtorek było już mnie. Wysyłka była bardzo szybka i bezproblemowa. Oprócz maseczki zamówiłam jeszcze dwie rzeczy. Kosmetyki dotarły do mnie w nienaruszonym stanie, dobrze zabezpieczone. Dodatkowo trafiłam wtedy na darmową dostawę, także duży plus dla sklepu za organizowanie takich akcji. Koszt maseczki na stronie to 48,15zł. Opakowanie zawiera 100 ml produktu. Konsystencja maseczki przypomina nieco konsystencję galaretki, co widać na zdjęciu, jednak dobrze się ją rozprowadza po twarzy. Pachnie delikatnie, miodowo. Przeznaczona jest do wszystkich typów skóry.
A jak ze składem? Dla chętnych wstawiam go poniżej.
Skład: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Propanediol, Methyl Gluceth-20, Honey Extract, 1,2-hexanediol, Ethylhexylglycerin, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Sodium Hyaluronate, Polysorbate 20, Acrylates/c10-30 Alkly Acrylate Crosspolymer, Bis-peg-18 Methyl Ether Dimethyl Silane, Potassium Hydroxide, Xanthan Gum, Panthenol, Olea Europaea (olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (sunflower) Seed Oil, Camellia Japonica Seed Oil, Oenothera Biennis (evening Primrose) Oil, Linolenic Aicd Simmondsia Chinensis (jojoba) Seed Oil, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Noe Barbadensis Leaf Extract, Propylene Glicol, Canca Papaya Fruit Extract, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Hydrolized Wheat Protein, Rubus Idaeus (Raspbery) Fruit Extract, Pinus Densiflora Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Paeonia Albiflora Root Extract, Convallaria Majalis Root Extract, Magnolia Liliflora Flower Extract, Lilium Candidum Flower Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract.
Mamy zatem m.in.: wyciąg z miodu, oliwę z oliwek, olej z nasion słonecznika, olej tsubaki, olej z wiesiołka, olej jojoba, wyciąg z białego lotosu, sok aloesowy, wyciąg z papai, wyciąg ze słodkich migdałów, wyciąg z cytryny, ekstrakt z korzenia piwonii białej, wyciąg z korzenia konwalii majowej, wyciąg z pączków magnolii, ekstrakt z kwiatów białej lilii, wyciąg z szarotki alpejskiej.
Pierwsze użycia tej maseczki nie należały do udanych. Nie wiedziałam, co robiłam źle. Nakładałam maseczkę na twarz, czekałam zgodnie z zaleceniami 10-20 minut, a po tym czasie ją zmywałam. I tu zaczynały się schody. Maseczkę bardzo trudno było zmyć z twarzy, mimo mycia twarzy ciepłą wodą, rozmazywała się i nadal na niej pozostawała przez jej galaretkowatą konsystencję. Gdy już udawało mi się ją zmyć, nie widziałam za dużych efektów oprócz gładkiej skóry. Po pewnym czasie dałam jej kolejną szansę. Tym razem, przed użyciem wykonałam peeling twarzy, a następnie nałożyłam cienką warstwę maski. I to okazało się kluczowe. Nakładanie cienkiej warstwy, dzięki czemu lepiej się wchłaniała, potem o wiele łatwiej było ją zmyć, bo na twarzy nie zostawało jej tak dużo i przede wszystkim wreszcie zaczęła działać. Jak się okazało, sprawdziła się zasada: mniej znaczy więcej.
Trick, który ułatwia zmywanie: zastosowanie silikonowej myjki do twarzy lub gąbeczki z celulozy.
Twarz po użyciu maseczki była gładka, ujędrniona, bardzo miękka i lekko nawilżona - na tym mi najbardziej zależało. O wiele lepiej aplikowało mi się później serum czy krem, który lepiej się wchłaniał. Wspomnę, że maseczka jest wydajna i wystarczy na bardzo długo. Nie podrażniła mojej skóry, nie wystąpiły żadne alergie czy uczulenia.
Podsumowując, maseczka okazała się fajnym uzupełnieniem pielęgnacji twarzy, jednak duże znaczenie ma to, w jaki sposób ją aplikujemy i jaką ilość. Najbardziej zauważalne było wygładzenie i zmiękczenie skóry. Nawilżenie nie było spektakularne, a że uwielbiam testować nowości to nie ukrywam, że będę szukać dalej maseczki, która zapewni mojej skórze jeszcze większe odżywienie. Jednak używam ją nadal z przyjemnością, lubię efekt bardzo miękkiej skóry po jej zastosowaniu, a także jej zapach. Poza tym, opakowanie wygląda bardzo estetycznie na półce w łazience i przyciąga wzrok.
Znacie ten produkt? Jakie maseczki są Waszymi ulubionymi?
Skład: Water, Glycerin, Butylene Glycol, Sodium Polyacrylate, Propanediol, Methyl Gluceth-20, Honey Extract, 1,2-hexanediol, Ethylhexylglycerin, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Sodium Hyaluronate, Polysorbate 20, Acrylates/c10-30 Alkly Acrylate Crosspolymer, Bis-peg-18 Methyl Ether Dimethyl Silane, Potassium Hydroxide, Xanthan Gum, Panthenol, Olea Europaea (olive) Fruit Oil, Helianthus Annuus (sunflower) Seed Oil, Camellia Japonica Seed Oil, Oenothera Biennis (evening Primrose) Oil, Linolenic Aicd Simmondsia Chinensis (jojoba) Seed Oil, Nelumbo Nucifera Flower Extract, Noe Barbadensis Leaf Extract, Propylene Glicol, Canca Papaya Fruit Extract, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Seed Extract, Hydrolized Wheat Protein, Rubus Idaeus (Raspbery) Fruit Extract, Pinus Densiflora Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Paeonia Albiflora Root Extract, Convallaria Majalis Root Extract, Magnolia Liliflora Flower Extract, Lilium Candidum Flower Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract.
Mamy zatem m.in.: wyciąg z miodu, oliwę z oliwek, olej z nasion słonecznika, olej tsubaki, olej z wiesiołka, olej jojoba, wyciąg z białego lotosu, sok aloesowy, wyciąg z papai, wyciąg ze słodkich migdałów, wyciąg z cytryny, ekstrakt z korzenia piwonii białej, wyciąg z korzenia konwalii majowej, wyciąg z pączków magnolii, ekstrakt z kwiatów białej lilii, wyciąg z szarotki alpejskiej.
Pierwsze użycia tej maseczki nie należały do udanych. Nie wiedziałam, co robiłam źle. Nakładałam maseczkę na twarz, czekałam zgodnie z zaleceniami 10-20 minut, a po tym czasie ją zmywałam. I tu zaczynały się schody. Maseczkę bardzo trudno było zmyć z twarzy, mimo mycia twarzy ciepłą wodą, rozmazywała się i nadal na niej pozostawała przez jej galaretkowatą konsystencję. Gdy już udawało mi się ją zmyć, nie widziałam za dużych efektów oprócz gładkiej skóry. Po pewnym czasie dałam jej kolejną szansę. Tym razem, przed użyciem wykonałam peeling twarzy, a następnie nałożyłam cienką warstwę maski. I to okazało się kluczowe. Nakładanie cienkiej warstwy, dzięki czemu lepiej się wchłaniała, potem o wiele łatwiej było ją zmyć, bo na twarzy nie zostawało jej tak dużo i przede wszystkim wreszcie zaczęła działać. Jak się okazało, sprawdziła się zasada: mniej znaczy więcej.
Trick, który ułatwia zmywanie: zastosowanie silikonowej myjki do twarzy lub gąbeczki z celulozy.
Twarz po użyciu maseczki była gładka, ujędrniona, bardzo miękka i lekko nawilżona - na tym mi najbardziej zależało. O wiele lepiej aplikowało mi się później serum czy krem, który lepiej się wchłaniał. Wspomnę, że maseczka jest wydajna i wystarczy na bardzo długo. Nie podrażniła mojej skóry, nie wystąpiły żadne alergie czy uczulenia.
Podsumowując, maseczka okazała się fajnym uzupełnieniem pielęgnacji twarzy, jednak duże znaczenie ma to, w jaki sposób ją aplikujemy i jaką ilość. Najbardziej zauważalne było wygładzenie i zmiękczenie skóry. Nawilżenie nie było spektakularne, a że uwielbiam testować nowości to nie ukrywam, że będę szukać dalej maseczki, która zapewni mojej skórze jeszcze większe odżywienie. Jednak używam ją nadal z przyjemnością, lubię efekt bardzo miękkiej skóry po jej zastosowaniu, a także jej zapach. Poza tym, opakowanie wygląda bardzo estetycznie na półce w łazience i przyciąga wzrok.
Znacie ten produkt? Jakie maseczki są Waszymi ulubionymi?