Projekt denko styczeń-luty #18
Wpis miał ukazać się już dawno, bo i luty już dawno się skończył, jednak fotografowanie tylu opakowań to nie małe wyzwanie, zwłaszcza, gdy brakuje czasu, a pogoda za oknem kiepska i bardzo zmienna. Przy odrobinie szczęścia udało mi się trafić na w miarę słoneczny dzień, dlatego zabrałam się za torbę, w której leżały puste opakowania i postanowiłam, jak co dwa miesiące, napisać Wam, co zużyłam i co sądzę o tych produktach. Zatem, jeśli jesteście ciekawi o jakich kosmetykach mowa, zapraszam dalej!
TONIK HAMAMELISOWY EVREE - tonik, którego używałam z przyjemnością rano i wieczorem. Miał wygodny aplikator, dzięki któremu od razu rozpylałam produkt na twarz. Twarz po jego zastosowaniu nie była napięta, a odświeżona, redukował także uczucie ściągnięcia. Czasami używałam go jak mgiełkę, aby ochłodzić i nawilżyć twarz. Teraz używam czegoś innego, ale na pewno do niego wrócę.
ŁAGODNY PŁYN MICELARNY-TONIK TOŁPA - to już kolejne opakowanie tego produktu. Pojawił się także w poprzednim projekcie denko. Bardzo go lubię, dobrze zmywa makijaż, nie szczypie i nie podrażnia oczu. Jedyny minus jaki zauważyłam jest taki, że szybko się kończy. Kupię ponownie.
OLEJEK DO DEMAKIJAŻU RESIBO - bardzo wydajny olejek, który posłużył mi na kilka miesięcy. Dobrze radził sobie z oczyszczaniem twarzy, na początku stosowałam go z gorącą ściereczką dołączoną do produktu, po pewnym czasie jako drugi z trzech kroków w demakijażu (obok płynu micelarnego i żelu). Nie zapychał, zdołałam nawet przyzwyczaić się do jego zapachu. Teraz używam oleju bez tłustej warstewki, ale na pewno kiedyś kupię ten z Resibo ponownie.
PEELING DO CIAŁA PINA-COLADA BERNARD CASSIERE - po tym peelingu spodziewałam się czegoś lepszego, niestety okazał się być raczej przeciętny. Miał małe drobinki - sprawdzi się zapewne lepiej u osób, które lubią delikatne peelingi. Zapach miał całkiem ładny, kokosowy, choć nieco sztuczny. Nie kupię ponownie.
SUPER POWER MEZO TONIK BIELENDA - dla mnie ten tonik nie robił nic, nie czułam żeby odświeżał czy redukował uczucie ściągnięcia. Nie zauważyłam, aby złuszczał martwy naskórek czy wyrównywał koloryt, jak czytamy w obietnicach producenta. Od toników nie oczekuję zbyt wiele, ale ten był bardzo przeciętny i już do niego nie wrócę.
NAWILŻAJĄCO-DRENUJĄCY KREM POD OCZY BEAUTY OIL - lubiłam ten kremik i z przyjemnością go używałam. Krem nie jest zbity, a delikatny i lekki, szybko się wchłania. Nawilżał i wygładzał okolice pod oczami. Nadaje się na dzień, a makijaż się na nim nie rolował. Całkiem fajny i wydajny krem. Mam już kolejne opakowanie w zapasach, tym razem z pompką.
PEELINGUJĄCY OLEJEK DO DŁONI YVES ROCHER - konsystencją i zapachem przypominał mi olejki, jakie dodaje się do ciast. Miał w sobie drobinki, które miały peelingować nasze dłonie podczas masażu. To fajne uzupełnienie pielęgnacji dłoni, jednak po czasie stwierdzam, że takie coś można zrobić samemu - wystarczy jakikolwiek olejek połączyć z peelingiem. Dłonie były gładkie, ale nie był to produkt, który mocno je nawilżał. Nie kupię ponownie.
ŻEL POD PRYSZNIC MARAKUJA&KOKOS ISANA - co jakiś czas kupuję żele z Isany, ponieważ pojawiają się nowe wersje zapachowe. Poza tym, nie zauważyłam, aby wysuszały moją skórę. W dodatku są tanie i łatwo dostępne. Ta wersja zapachowa była dosyć słodka i mdła i nie do końca mi się podobała. Nie kupię jej ponownie, ale na pewno wybiorę inną wersję.
ODŻYWCZY ŻEL POD PRYSZNIC TOŁPA - produkt całkiem w porządku, nie wysuszał mojej skóry, choć wolę, żeby żele pod prysznic były w innych opakowaniach, tutaj pod koniec ciężko było ścisnąć taką miękką tubkę pod prysznicem. Zapach był raczej słabo wyczuwalny, zdecydowanie bardziej wolę kremowe żele pod prysznic z Dove lub te orzeźwiające z Isany. Nie kupię ponownie.
SUCHY SZAMPON SYOSS - największy plus tego produktu to zapach. Był ok, odświeżał włosy, ale dosyć szybko się skończył. Słyszałam, że u wielu osób spowodował łupież, u mnie na szczęście nie zaobserwowałam takiego zjawiska. Raczej nie kupię ponownie, coraz rzadziej używam tego typu produkty, a jeżeli już, to sięgam po sprawdzony Batiste.
OLIWKOWY PEELING DROBNOZIARNISTY TWARZ, CIAŁO, DŁONIE ZIAJA - początkowo stosowałam go do twarzy, ale potem zużyłam go jako peeling do ciała. Był bardzo drobny i delikatny, ale ja lubiłam go używać szczególnie po ćwiczeniach/fitnessie. Miał bardzo przyjemny, orzeźwiający i pobudzający zapach, a właśnie po takie produkty lubię sięgać po wysiłku fizycznym. Nie wiem, czy kupię ponownie, ale myślę o zakupie mgiełki z Ziaji o tym samym zapachu.
MASECZKI - te z Ziaji to moje hity i zawsze do nich wracam. Zarówno oliwkowa z kwasem hialuronowym jak i ta z glinką świetnie się u mnie sprawdzają. Twarz jest nawilżona, nie ściągnięta, ładnie wygładzona i miękka w dotyku. Maseczka z sokiem aloesowym też była ok, ale nie zauważyłam aż takich efektów, jak po tych z Ziaji. Na pewno kupię je ponownie.
MASECZKI - na poniższym zdjęciu reszta maseczek, jakie zużyłam. Raczej przeciętne, lekko nawilżały. Nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Maseczka z Yves Rocher miała jeszcze dodatkowo dołączony peeling - to fajna opcja na wyjazd, gdy nie chcemy zabierać pełnowymiarowych opakowań.
PRÓBKI - pierwsza z nich to próbka balsamu do rak Miód i bergamotka z Yope - bardzo wydajna, wystarczyła na kilka użyć, jednak zapach nie do końca mi się podobał, choć nawilżenie było naprawdę dobre. Być może kupię pełnowymiarowy produkt, ale na pewno wybiorę inną wersję zapachową. Druga próbka to krem pod oczy z Clinique All About Eyes. Swego czasu bardzo chciałam go kupić, być może kiedyś się na niego skuszę, niestety po tak małej próbce ciężko zaobserwować jego działanie.
I to już wszystkie produkty, jakie zużyłam w styczniu i w lutym. Jak pewnie zauważyliście, nie ma nic z kolorówki, ale pewnie pojawi się coś w kolejnym projekcie denko. Kosmetyki pielęgnacyjne zdecydowanie szybciej się zużywa. Znacie te produkty? Co o nich sądzicie?