Creamy Blush Stick Golden Rose | kremowe róże w sztyfcie, czyli jak poprawić wygląd cery
Gdy zaczynałam swoją przygodę z makijażem stawiałam przede wszystkim na wyrównanie kolorytu skóry oraz podkreślenie oczu. Nie przychodziło mi do głowy, żeby używać czegoś, co odświeży, poprawi rysy i doda blasku mojej twarzy. Z czasem słyszałam coraz więcej o różach do policzków i zapragnęłam też mieć taki kosmetyk. I tak oto zaczęła się moja przygoda z tymi produktami i miłość do nich.
Moja kolekcja się rozrosła - mam kilkanaście różów w różnych odcieniach. Cenię sobie przede wszystkim te w kamieniu. Gdy zobaczyłam róże z Golden Rose w sztyfcie byłam pewna, że są to kremowe róże i nie do końca wiedziałam czy polubię się z taką formułą. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie jest to typowy róż w kremie, jakiego się spodziewałam, który jest bardzo masełkowaty i mokry, a nieco twardszy i zbity. Już na wstępie powiem, że ta konsystencja bardzo mi odpowiada i o wiele lepiej aplikuje się takie róże.
Creamy Blush Stick z Golden Rose występuje w sześciu kolorach. Ja posiadam trzy z nich - nr 101, 102 i 104. Wybrałam takie odcienie, jakie lubię najbardziej, czyli dosyć jasne, różowe i brzoskwiniowe. Kolory, które posiadam są satynowe, nie mają drobinek brokatu, nie są błyszczące, ale także nie są matowe - to coś pomiędzy. Pojemność to 10,5 g. Róże są dostępne na stoiskach Golden Rose i kosztują 19,90zł.
Jak już wspominałam, róże Creamy Blush Stick z Golden Rose nie są typowymi mokrymi, wodnistymi różami, z jakimi miałam okazję się spotkać. Sztyft jest dosyć twardy, jednak na tyle, że łatwo aplikuje się go na policzkach. Po nałożeniu możemy go rozblendować pędzlem lub rozetrzeć palcami. Obydwie metody są szybkie i nie sprawiają problemów. Możemy stopniować kolor i nakładać kolejne warstwy, dzięki czemu uzyskujemy mocniejszy efekt. Co ważne, róże nie robią plam i są łatwiejsze w aplikacji niż róże w kamieniu, których możemy nabrać na pędzel zbyt dużo. Tutaj aplikujemy produkt bezpośrednio na twarz i widzimy jak dużo go nałożyliśmy.
Dzięki temu, że ten róż nie jest tak mokry jak inne kremowe róże, nada się nie tylko dla osób z suchą cerą, ale także będzie odpowiedni dla osób, które mają np. mieszaną cerę, bowiem nie spłynie czy nie zważy się tak szybko, jak to się zdarza w przypadku bardziej kremowych, płynnych produktów. Na mojej mieszanej skórze utrzymuje się spokojnie od rana do wieczora, przy czym pod koniec dnia jest mniej intensywny, jednak nadal widoczny.
Na zdjęciu ze swatchami poniżej możecie zobaczyć te róże - od lewej: nr 104, 102, 101.
Podsumowując, róże w sztyfcie z Golden Rose to godne polecenia produkty. Są łatwe w aplikacji, nie musimy posiadać nawet pędzla (wystarczy rozetrzeć je palcami), mają ładne kolory i wykończenie. Opakowanie także wygląda dobrze - jest czarne, estetyczne i eleganckie. Produkt jest wykręcany, podobnie jak szminki. Można wrzucić go do torebki, bez obawy, że coś się pokruszy i rozsypie. Moim ulubionym jest nr 104, bardzo delikatny, pasujący wielu osobom. Jestem zaskoczona jak ten róż świetnie wtapia się w skórę i wygląda naturalnie przy jednej warstwie. Efekt jest delikatny i dziewczęcy. Gdy jednak mam ochotę na mocniejszy makijaż, spokojnie mogę dołożyć większą ilość produktu.
A co Wy sądzicie o tych różach? Czujecie się skuszone? Czy używacie w ogóle tego typu produktów? Jaki róż jest Waszym ulubionym?