Natychmiastowa pomoc, czyli zgrany duet od Evree
Dawniej nie lubiłam balsamować swojego ciała, uważałam to za zbędną czynność. Jeśli już nakładałam balsam to było to bardzo sporadycznie. Jednak od kilku lat nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez użycia tego typu produktu. Używam go zamiennie z olejkami, które wymagają jednak trochę więcej czasu, aby się wchłonęły. Gdy nie mam go zbyt wiele sięgam po balsam. Z kremami do rąk sprawa ma się trochę inaczej. Używam ich z przyjemnością i weszło mi to już w nawyk, aby nakładać je kilka razy dziennie - obowiązkowo na noc, a także w ciągu dnia. Dziś przeczytacie o duecie tej samej marki Evree, czyli o kremie do rąk i balsamie do ciała Instant Help.
Zarówno krem jak i balsam mieszczą się w białych opakowaniach z czerwonymi napisami. Design jest prosty, minimalistyczny i w moim guście. Krem do rąk mieści się standardowym opakowaniu - tubce, natomiast balsam w dużej butli. Krem zawiera 75 ml produktu, natomiast balsam aż 400ml. Zarówno krem jak i balsam mają przynieść natychmiastową ulgę dla mocno przesuszonej i popękanej skóry. Nie zawierają parabenów, barwników i olejów mineralnych. W składzie znajdziemy m.in. masło mango, glicerynę, tlenek cynku i alantoinę. Koszt kremu do rąk to ok. 8zł (obecnie jest na promocji w Rossmannie za 6,59zł), natomiast balsam kosztuje ok. 20zł.
KREM DO RĄK nie należy do bardzo ciężkich kremów i wystarczy niewielka ilość, aby je nawilżyć. Co ważne, nie pozostawia tłustej, lepiącej się warstwy. Dłonie są nawilżone, miękkie i wygładzone. Już po paru chwilach możemy wrócić do swoich obowiązków, gdyż szybko się wchłania. Używam go zarówno w ciągu dnia jak i wieczorem. Tubka jest mała i poręczna, więc idealnie nadaje się także do torebki.
BALSAM DO CIAŁA znajduje się w o wiele twardszym opakowaniu niż krem. O ile teraz nie ma problemu z jego wydobywaniem, nie wiem jak będzie wtedy, gdy produktu będzie mało w opakowaniu. Balsam ma przyjemną, treściwą konsystencję, dobrze się go rozprowadza po skórze. Tak jak w przypadku kremu, wystarczy nałożyć na ciało niewielką ilość produktu. Trzeba chwilkę poczekać aby całkowicie się wchłonął, jednak nie jest to długi czas. Świetnie nawilża, koi, skóra jest miękka, elastyczna i przyjemna w dotyku. Na ciele pozostawia delikatną warstwę, która nie jest bardzo tłusta czy lepiąca się, a raczej otulająca. Stosuję go także po depilacji nóg, łagodzi podrażnienia i powoduje, że skóra jest jeszcze gładsza. Chciałam także zaznaczyć, że nie mam większych problemów z przesuszeniem skóry na co dzień. Przeszukałam jednak sieć w poszukiwaniu opinii innych kobiet i dowiedziałam się, że wiele z nich miało bardzo suchą skórę i z tak zwanymi łuskami i ten balsam pomógł im się pozbyć tego nieprzyjemnego problemu.
Krem do rąk i balsam mają taki sam zapach, który przypuszczam zawdzięczamy masłu mango. Niestety nie przepadam za tym zapachem. Na szczęście po kilku minutach od nałożenia wyczuwam go już mniej i nie jest to takie uciążliwe. Dla mnie jest to jedyny minus jaki znalazłam w tych produktach. Czytałam wiele opinii o tym zestawie i dziewczynom podobał się ten zapach, więc jak widać jest to kwestia gustu i indywidualnych preferencji. Opakowanie balsamu mogłoby też być bardziej miękkie albo stać zakrętką do dołu, ale to już jest mniejszy mankament.
Podsumowując, jestem zadowolona z tych produktów, dobrze nawilżają, wygładzają i pozostawiają skórę miękką w dotyku. Jeśli chodzi o krem to nie pierwszy krem tej marki, jaki miałam okazję używać i jest równie dobry co jego poprzednik w czerwonym opakowaniu, o którym pisałam TUTAJ. Przeszkadza mi tylko zapach, ale jak już wspominałam, jest on delikatny i wielu osobom będzie się podobał, więc to kwestia gustu.