Moja kolekcja: róże do policzków
W tym poście pokażę Wam jakie róże do policzków mam w swoich zbiorach. Obecnie mam ich 8. Uwielbiam dodawać odrobinę różu na policzki, bardzo lubię efekt jaki dzięki nim można uzyskać. Głównie posiadam chłodne odcienie, bo w takich najlepiej się czuję.
INGLOT NR 72
Ten róż ma przepiękny, delikatny i dziewczęcy kolor. Często porównywany do Well Dressed z Mac, nie miałam tego drugiego, wiec ciężko mi stwierdzić, czy rzeczywiście jest do niego podobny. Jednak świetnie wygląda na twarzy, dodaje świeżości i utrzymuje się cały dzień. Pełna recenzja [tutaj].
KRYOLAN GLOSSY ROSEWOOD
Dobrze napigmentowany, matowy, wręcz kredowy róż. Bardziej widoczny niż poprzednik, trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie nim plamy. Również utrzymany w tonach chłodnego różu.
BELL SKIN2SKIN NR 22
Miękki, przyjemny w aplikacji róż. Bardzo go lubię, jednak trzeba uważać, żeby nie przesadzić, bo nie będzie to wyglądać dobrze. Ładnie się prezentuje na twarzy i dosyć często go używam. Pełna recenzja [tutaj].
MISS SPORTY OHH! BLUSHED AGAIN... NR 002 ROSE
To jeden z moich pierwszych produktów tego typu. Mam już drugie opakowanie. Bardzo delikatny, rozświetlający róż, nie zostawia plam i smug, nie jest mocno napigmentowany, jednak właśnie za to go lubię - gdy chcę lekko podkreślić policzki, zawsze wybieram właśnie ten produkt. Idealny dla zaczynających swoją przygodę z różem. Pełna recenzja [tutaj].
BOURJOIS 95 ROSE DE JASPE
Jeden z kultowych różów do policzków. Jest bardzo wydajny, praktycznie nie widać zużycia. Jest dosyć twardy, pamiętam, że nawet przez moment odstawiłam go na bok, jednak wystarczyło lekko zdrapać wierzchnią warstwę i cudownie się nakładał. Jest bardzo trwały, na twarzy utrzymuje się cały dzień, pięknie ożywia policzki i dodaje im blasku.
F&F FLAME
Ten produkt ma dosyć ciepły odcień, coś pomiędzy różem a lekką brzoskwinką. Trudno się z nim pracuje, należy uważać, żeby nie zrobić sobie plam, trzeba się napracować, żeby go dobrze rozetrzeć. Pełna recenzja [tutaj].
PAESE NR 30
Róż posiada małe drobinki, dzięki którym nasza twarz wygląda na rozświetloną. Jest mocno napigmentowany i dobrze się go rozprowadza. Wystarczy odrobina, aby był widoczny na policzkach. To ciepły róż połączony z brzoskwinią. Pełna recenzja [tutaj].
W7 AFRICA
Tak właściwie to produkt ten nosi nazwę pudru brązującego. To mozaika z drobinkami, która zawiera w sobie trzy kolory. Ja głównie używam tego różowego, ale też czasami łączę wszystkie kolory. Uniwersalny, wydajny produkt zamknięty w kartonowym pudełeczku. Pełna recenzja [tutaj].
Poniżej możecie zobaczyć swatche na ręce w świetle dziennym.
I tak wygląda cały zbiór. Kolory jak widać dosyć stonowane, nie szaleję z pomarańczami czy mocnymi różami, bo po prostu takich nie lubię. Wybieram głównie chłodne i stonowane odcienie. Jeśli chodzi o pędzel jakiego używam do aplikacji różu to aktualnie jest to pędzel Hakuro H24.
Mam nadzieję, że post przypadł Wam do gustu i być może pomoże w wyborze odpowiedniego różu. Chciałabym jeszcze wypróbować róż z firmy Mac, jednak na razie mam wystarczającą ilość, więc nie jest to zakup pilny. Jak zużyję jakiś, to wtedy zastanowię się nad zakupem.
Używałyście któregoś z nich? Co o nich sądzicie? Jaki róż jest Waszym ulubionym? A może nie używacie tego typu produktów?