Double Wear Light Estee Lauder | Czy lepszy od Double Wear? | Recenzja i swatche
O podstawowej wersji podkładu Double Wear słyszał już chyba każdy. To podkład kryjący, bardzo trwały, ale i dosyć ciężki. Wspominałam o nim już niejednokrotnie na blogu, choć jeszcze nie doczekał się osobnej recenzji. A to z tego powodu, że mam mieszane uczucia, a chcę być pewna, zanim wydam ostateczną ocenę. Kiedy mój ulubiony lekki podkład wycofano, szukałam czegoś, co go zastąpi. Takim sposobem trafiłam na podkład Double Wear Light z Estee Lauder, czyli młodszego brata podstawowej wersji Double Wear. Czy znalazłam nowego ulubieńca? I czy jest lepszy od wersji w szklanym opakowaniu? Tego dowiecie się w tym wpisie.
Podkład Estee Lauder Double Wear Light mieści się w 30 mililitrowej, miękkiej, zakręcanej tubce. W przeciwieństwie do podstawowej wersji, opakowanie jest wygodniejsze i lżejsze, co dla mnie jest praktyczniejsze choćby w podróży. Nie muszę się obawiać, że szklany słoiczek mi się stłucze a i podkład zajmuje mniej miejsca. Podstawowa wersja nie ma pompki, przez co aplikacja produktu jest nieco utrudniona i możemy wylać zbyt dużą ilość produktu, w wersji Light nie ma takiego problemu. Koszt podkładu waha się w granicach 120-190zł. Mój podkład pochodzi z perfumeria.pl, gdzie cena jest bardzo korzystna, a mianowicie wynosi 126,82zł, także warto go kupić właśnie tam.
Producent zapewnia nieskazitelną cerę, regulację wydzielania sebum, świeżość, 15godzinną trwałość i naturalne wykończenie. Podkład Double Wear Light przeznaczony jest do każdego typu skóry, jest nietłusty, odporny na wilgoć i ciepło, ma spf10. Zatem przyjrzyjmy mu się bliżej i zmierzmy z obietnicami, jakie tutaj mamy.
Odcień, który wybrałam to 1.0. To drugi z kolei, najjaśniejszy odcień. Miałam możliwość testowania także 0.5 - odcień mi pasował, ale 1.0 jest ciut ciemniejszy, ale także idealnie stapia się ze skórą. Początkowo nie byłam pewna, czy tak faktycznie będzie, bo jak zobaczycie na swatchach w porównaniu z innymi podkładami wypada dosyć ciemno. Jednak na twarzy wygląda zupełnie inaczej, jest jasny, dopasowuje się i nie odznacza. Aplikowałam go na różne sposoby: pędzlem, palcami i gąbeczką. Najbardziej polubiłam aplikację tego podkładu gąbeczką - dzięki temu mamy ładne, naturalne wykończenie, krycie lekkie w kierunku do średniego, co oczywiście możemy stopniować przez dokładanie warstw. Pędzlem uzyskamy nieco mocniejsze krycie.
ZOBACZ -> 3 razy tańszy zamiennik Estee Lauder Double Wear Light!
Podkład Double Wear Light nie daje mocno matowego i płaskiego wykończenia, a lekko satynowe. Nie ma też mowy o ściągnięciu skóry czy odczuciu, że mamy coś na twarzy, jak to bywa przy cięższych podkładach i choćby przy podstawowej wersji Double Wear. Zakrywa drobne niedoskonałości i przebarwienia, ładnie stapia się z cerą i co ważne, nie podkreśla suchych skórek. Wygląda naprawdę naturalnie na twarzy, testowałam go zarówno solo jak i lekko przypudrowanego. Dla przypomnienia moja cera czasem się przetłuszcza w strefie T, na policzkach jest raczej normalna, niejednokrotnie cięższe podkłady podkreślają skórki lub zbierają się w załamaniach bądź warzą. Tutaj nie miałam żadnego z wymienionych problemów. Naprawdę dobrze się dogadujemy i miło mi się go używa. Na mojej twarzy utrzymuje się cały dzień, przypudrowany nie spływa, wieczorem, głównie w strefie T twarz nieco się świeci, ale nadal nie podkreśla skórek, nie spływa i wygląda na tyle dobrze, że nie muszę się wstydzić za kiepski makijaż i ponownie go nakładać. Czasem sięgam wtedy po bibułki matujące, aby zebrać nadmiar sebum.
Podsumowując, na ten moment jestem z niego zadowolona, nie robi mi psikusów i obojętnie kiedy go nałożę, zachowuje się tak samo. Na twarzy wygląda naturalnie i świeżo. Nie zapycha i nie podkreśla suchych skórek. Oczywiście, jeśli coś się zmieni, jak zawsze zedytuję wpis i dam Wam znać. W tym momencie mogę go jak najbardziej polecić.
Znacie ten podkład? A może używałyście podstawowej wersji? Co o nich sądzicie?
ZOBACZ TAKŻE:
Producent zapewnia nieskazitelną cerę, regulację wydzielania sebum, świeżość, 15godzinną trwałość i naturalne wykończenie. Podkład Double Wear Light przeznaczony jest do każdego typu skóry, jest nietłusty, odporny na wilgoć i ciepło, ma spf10. Zatem przyjrzyjmy mu się bliżej i zmierzmy z obietnicami, jakie tutaj mamy.
Odcień, który wybrałam to 1.0. To drugi z kolei, najjaśniejszy odcień. Miałam możliwość testowania także 0.5 - odcień mi pasował, ale 1.0 jest ciut ciemniejszy, ale także idealnie stapia się ze skórą. Początkowo nie byłam pewna, czy tak faktycznie będzie, bo jak zobaczycie na swatchach w porównaniu z innymi podkładami wypada dosyć ciemno. Jednak na twarzy wygląda zupełnie inaczej, jest jasny, dopasowuje się i nie odznacza. Aplikowałam go na różne sposoby: pędzlem, palcami i gąbeczką. Najbardziej polubiłam aplikację tego podkładu gąbeczką - dzięki temu mamy ładne, naturalne wykończenie, krycie lekkie w kierunku do średniego, co oczywiście możemy stopniować przez dokładanie warstw. Pędzlem uzyskamy nieco mocniejsze krycie.
ZOBACZ -> 3 razy tańszy zamiennik Estee Lauder Double Wear Light!
Podkład Double Wear Light nie daje mocno matowego i płaskiego wykończenia, a lekko satynowe. Nie ma też mowy o ściągnięciu skóry czy odczuciu, że mamy coś na twarzy, jak to bywa przy cięższych podkładach i choćby przy podstawowej wersji Double Wear. Zakrywa drobne niedoskonałości i przebarwienia, ładnie stapia się z cerą i co ważne, nie podkreśla suchych skórek. Wygląda naprawdę naturalnie na twarzy, testowałam go zarówno solo jak i lekko przypudrowanego. Dla przypomnienia moja cera czasem się przetłuszcza w strefie T, na policzkach jest raczej normalna, niejednokrotnie cięższe podkłady podkreślają skórki lub zbierają się w załamaniach bądź warzą. Tutaj nie miałam żadnego z wymienionych problemów. Naprawdę dobrze się dogadujemy i miło mi się go używa. Na mojej twarzy utrzymuje się cały dzień, przypudrowany nie spływa, wieczorem, głównie w strefie T twarz nieco się świeci, ale nadal nie podkreśla skórek, nie spływa i wygląda na tyle dobrze, że nie muszę się wstydzić za kiepski makijaż i ponownie go nakładać. Czasem sięgam wtedy po bibułki matujące, aby zebrać nadmiar sebum.
Podsumowując, na ten moment jestem z niego zadowolona, nie robi mi psikusów i obojętnie kiedy go nałożę, zachowuje się tak samo. Na twarzy wygląda naturalnie i świeżo. Nie zapycha i nie podkreśla suchych skórek. Oczywiście, jeśli coś się zmieni, jak zawsze zedytuję wpis i dam Wam znać. W tym momencie mogę go jak najbardziej polecić.
Znacie ten podkład? A może używałyście podstawowej wersji? Co o nich sądzicie?
ZOBACZ TAKŻE: